Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
87.92 km 0.00 km teren
02:16 h 38.79 km/h:
Maks. pr.:64.47 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 92%)
HR avg:160 ( 81%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2124 kcal

IZERSKI TOUR 2011

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 20.08.2011 | Komentarze 2

Izerski Tour 2011 już za mną, i aż szkoda, że nie będzie więcej wyścigów bo jeszcze trochę bym powalczył. Cóż, może wrócę jednak do opisu tego, co działo się dzisiejszego dnia. Od rana kapitalna pogoda, warunki rewelacyjne, przez cały czas świeciło słońce. Start zaplanowany na 11, ja wraz z Grześkiem przyjeżdzamy lekko po 10. Od razu wybieramy się po numer startowy, po drodzę zauważam szanownego kolege Mont Ventoux czyli Pawła Kochela. Tego dnia również, i to wraz z żoną będą brali udział, więc rewelacja. Przy odbiorze numeru bardzo miłe zaskoczenie bo otrzymuje 001. Myślę sobie, kurde chłopie nie zawiedź, taki numer to zaszczyt;) Ale to tylko numer więc od razu robie sobie z niego żarty. Przy wypakowywaniu rowerów natrafiam na rozgrzewającego się Virenque czyli Mikołaja Szewczyka. Wreszcie jest możliwość poznania nizinnego pogromcy:) Po chwili rozmowy każdy z nas zajmuje się swoimi sprawami, i tak mija chwila a my już powinniśmy być na starcie. Na szczęscie dojeżdzamy w porę i od razu ustawiamy się na przodzie. Nie ukrywam, że wcale mi na tym nie zależało ale oki, niechaj będzie:) Ostatnie sekundy odliczania i ruszamy. Na początku spory młyn, dużo nerwowości, nierówna jazda i hamowanie. Wylatujemy wkońcu na drogę główną w kierunku Szklarskiej. Tu trzymam się razem z Grześkiem, i oczywiscie peletonu. Co rusz ktoś podjeżdza do przodu, inni nieco zwalniają, czyli jeszcze jest młyn. Na pierwszym podjeździe coś się w końcu zaczyna dziać. Małe przetasowania, wytwarza się grupa przodująca, narzucająca tempo którego niektórzy nie wytrzymują. Tu widzę Viranque pomykającego lewą stronę. Po jakiejś chwili zaczyna się dziać to czego chcialem uniknąć a więc jazda w drugiej grupie. Odległość od pierwszej niedaleka ale uznaje, że może to sie powiększyć więc zaczynam kręcić mocniej w celu dojechania do "czołowej".Sporo sił mnie to kosztuje, ale udaje się choć przez moment znowu jakby nie mogę wejść na właściwe obroty. Po chwili jednak wszystko wraca do normy i kręce w środu peletonu pierwszej grupy. Tu widzę dzielnie walczącego i przeciskającego się po lewej stronie Viranque. Tuż za zakrętem śmierci jedziemy obok siebie, krótka wymiana zdań i zjazd w kierunku Szklarskiej. Ten moment okazuje się kluczowym na całym etapie. Nie jadę na tyle szybko żeby móc trzymać się peletonu który nieco się rozszarpał na zjeździe. Podjąłem stanowczo za mało ryzyka na tym zjeździe co nie pozwoliło mi utrzymać się czołowej grupy. Jestem na siebie zły bo doskonale wiedziałem, że to klucz do tego ażeby coś w tym wyścigu jeszcze zrobić w czubie. Niestety jak już wspomniałem dojeżdzam do rozwidlenia gdzie droga prowadzi w prawo na Jakuszyce. Widzę odjeżdzającą grupę ale ile sił w nogach staram się jeszcze coś wskurać. Bezskutecznie, a wijąca się droga w górę robi duży przesiew. Nie mniej jednak kolega Viranque utrzymał się w czołowej grupie i dalej go już nie widzę:(. W drodzę na szczyt Jakuszyc minąłem 3 kolarzy i dojechałem do kolejnego. Był nim Czech z drużyny Sokol Veltěž. Jego pomarańczowy strój kojarzył mi się z Rabobankiem, i na tym zakończe porównanie:) Jechał równym tempem, i choć nie dał rady utrzymać się w czołowym peletonie to miał jeszcze sporo sił. Michal bo tak miał na imię poszedł na układ zmian więc ucieszyłem się, że można z tym Czechem wspólnymi siłami coś jeszcze wskurać. Gdzieś w oddali widać było czołową grupę, a za nią dwóch kolarzy jak się później okazało jeden z Team Podgórzyn, a drugi z Felt Wrocław. Próbowaliśmy ich złapać ale na nic to się zdało. Za Novą Viską ok 49km dołancza do nas Tomek- kolarz z grupy Bikeholicy. Teraz jest nas trzech więc powinno być lepiej. Przez moment idzie ładnie, ale kolega z Czech nie utrzymuje nam koła i zostaje. Chwile potem mamy zjazd i znowu witamy Czecha. Widać że chłopak dobrze zjeżdza. Na jego nieszczęscie chwile dalej kolejny podjazd po którym już się nie podnosi, tzn nie wytrzymuje tempa:) Ja z Tomkiem robimy mocne zmiany, współpraca bardzo dobra, zero kombinowania i fisiowania. Wspinamy się nad Jezioro i dążymy do dogonienia dwójki Team Podgórzyn-Felt. Przez moment mam kryzys, na grzbiecie góry gdzie jest jezioro Tomek daje mocną zmianę. Po chwili znowu wracają mi siły, ciesze się bo nie chciałem tu zostać sam. Teraz ja wychodzę na zmianę i w końcu dochodzimy wspomnianą dwójkę, ma to miejsce tuż przed strefą bufetu. Daje mocne tempo na przodzie, Felt zostaje z tyłu i go żegnamy. Gościu z Podgórzyna trzyma się z nami. Teraz zjazd który zaczyna mnie wq...bo jest trochę długi. Po mocnym początku na zmiane wychodzi Pogdórzyn i zjeżdza rewelacyjnie. Za nim Tomek z Bikeholików. Po chwili zjazdu Podgórzyn ma już dużą przewagę i nie jesteśmy w stanie go dogonić. Teraz i ja mam problem żeby dogonić Tomka z Bikeholików i już wiem, że będzie dupa. Nie chciałem znowu zepsuć wszystkiego przez kolejny zjazd. Robie co mogę aby jakoś do niego dojść. Udaje się to dopiero w Raspenavie ale najważniejsze że wreszcie możemy dalej robić zmiany. Kolesia z Podgórzyna nie ma więc za cel obieramy dogonienie go bo sam na pewno nic nie zrobi. Dochodzimy do niego gdzieś za Frydlantem, na spokojnym, lekko wznoszącym się ale długim odcinku. Jest nas trójka, i teraz pytanie jak daleko peleton. To była dla nas wielka niewiadoma bo do mety było już na tyle blisko a poza tym doścignięcie jej było nierealne patrząc na liczebność naszej grupy. Na domiar złego gościu z Podgórzyna, ani razu nie dał nam zmiany. Przez cały czas milczał i siedział na trzeciej pozycji i trzymał się koła. Dyskretnie dążyliśmy z Tomkiem do zgubienia go ale bezskutecznie. Byłem tą sytuacją mocno wkurzony, zresztą Tomek tak samo. Na 6 km przed metą Tomek poszedł na zmiane a ja odpuściłem bo liczyłem, że gościu z Podgórzyna za nim pójdzie albo chociaż mnie wyprzedzi. Na nic to się zdało, Tomek zaczął powolutku odjeżdzać, musiałem więc podjąć decyzję co zrobić dalej, czy go gonić i wieźć za sobą plaster z Podgózyna czy może zagadać z plastrem i rozegrać to inaczej. Wybrałem drugą opcję, powiedziałem, że licze na jego zmianę bo gościu nam odjeżdza. Odpowiedział mi "ok" i ruszył jak z rakiety. Po minięciu starego przejścia granicznego Plaster Podgórzyn doszedł do Tomka, i zrobił od razu poprawkę. Pomyślałem, nieźle, najpierw się woził na nas a teraz dojedzie do mety pierwszy. Cóż..powiedziałem niech się dzieje co ma się dziać, daje z siebie maxa i nie pozwole na ucieczke plastrowi. Na całe szczęście miałem jeszcze siły, i razem z Tomkiem dojechaliśmy do niego przed "ostatnim garbem" po którym był już tylko krótki zjazd i zakręt w prawo do mety. W końcu było nas trzech i finisz rozegrał się między nami. Podjąłem ryzyko, że nie będę się z nikim czarował do końcowych metrów tylko depnę zaraz za zakrętem. Ruszyłem z blatu, za mną Podgózyn, Tomek niestety nie dał rady, po chwili jeszcze raz się obejrzałem, plaster z Podgórzyna nieco z tyłu a do mety 200m. Czułem że to jeszcze nie koniec więc jeszcze mocniej dokręciłem ile sił w nogach i minąłem metę pierwszy z naszej trójki. Podsumowując Izerski Tour 2011 mogę powiedzieć z całym przekonaniem że zrobiłem to co mogłem, ale nie ustrzegłem się błędu jakim były zjazdy w moim wykonaniu. Muszę w przyszłości nad tym popracować choć życie mi miłe i na pewno nie będe kamidzadze. Miło było poznać dwóch sympatycznych kolarzy z bikestatsa- mowa tu o Viranque i Mont Ventoux. Wyścig był bardzo dobrze zorganizowany a mi pozostaje tylko czekać na kolejną edycję w przyszłym roku. p.s. Nawiązując do komentarza Viranque warto dodać co miało miejsce po wyścigu. Otóż podjęliśmy wspólną decyzje, że zdobędziemy Stóg Izerski położony na wysokości 1100m. Był to trochę szalony pomysł bo nogi po wyścigu nie były już takie "świerze" ale skoro jesteśmy tak blisko to czemu nie skorzystać z okazji:) Szybka decyzja, i kierujemy się we trzech w stronę Świeradowa Zdroju skąd zaczynał się podjazd. Nie jest to łatwy podjazd bo przewyższenie na odcinku 6km sięga niemal 600m. Początek trudny, duże nachylenie potem niby lekko się wypłaszcza choć to złudne. Końcówka ponownie daje w kość ale dajemy rade. Przez cały ten podjazd mogliśmy oglądać piękną panoramę, a poza tym czasami mieliśmy nad sobą kolej gondolową. Trzeba też dodać, że słońce piekło niemiłosiernie, a na tym podjeździe wypociłem chyba więcej wody jak w całym wyścigu:) Razem z Viranque wjechaliśmy w czasie 30 minut co oznacza że jeszcze było w nas trochę pokładu siły:) Na szczycie pamiątkowe fotki, chwile potem dojeżdża do nas Grzesiek. Na koniec miłe zaskoczenie bo zaproponowano nam wspólne zdjęcie do gazety "Słowo Sportowe". Tak więc warto było podjechać a przy okazji jeszcze się załapiemy do poniedziałkowej prasy. Na końcu wpisu zamieściłem fotki.

Czas:02:16:17.380 h
Miejsce Open: 39/114 (ogólna liczba startujących)
Miejsce kat.: 12/27
Wszystkie wyniki: http://www.sport-base.cz/v11.html

Dystans: 87.92
Czas: 02:16:17.380 h
AVG: 33.49
MAX SPEED: 64.47
KCAL: 2124
MAX HRT: 182
AVH HRT: 160
STREFY%: HEALTH 5%,FITNESS 74%,POWER 21%

Od lewej nasz lider Mikołaj "Viranque", Marcin "Krzywy", Paweł "Mont Ventoux" :)

Krzywy i Viranque na szczycie Stogu Izerskiego:

Panoramy ze Stogu:






Komentarze
Elliotten | 18:37 środa, 5 października 2011 | linkuj Pamiętam, byłem wtedy w sanatorium : D Było fajowo miałem filmik ale mi usuneli zał! xD mam nadzieje że za nastepny rok znowu tam przyjade na tour i bede zbierac kolekcje koszulek tour izerski xD
Virenque
| 20:57 sobota, 20 sierpnia 2011 | linkuj Również miło było poznać i bardzo sympatycznie się jechało, wyścig super, w przyszłym roku obowiązkowy punkt w kalendarzu :)
Szkoda, że zostałeś na zjeździe, ale ja też trochę tam straciłem do czołówki i potem musiałem gonić na maksa - oni szli jak samobójcy do Szklarskiej, a mi życie jeszcze miłe ;)
Dopisz jeszcze co zrobiliśmy po wyścigu, bo całkiem normalne to nie było hehehe
Moja relacja najwcześniej jutro wieczorem z powodu braku czasu...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa rdzie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]