Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:795.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:11210 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:79.50 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
62.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:740 m
Kalorie: kcal

Chvaleckie serpentyny

Wtorek, 29 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 1

62 km to nie wiele ale jadąc tą trasą można poczuć coś innego, teren jest urozmaicony, dla każdego znajdzie się coś dobrego. Chciałbym żeby dzisiejsze warunki i siła w nogach towarzyszyły mi w najbliższą niedzielę. Tuż przed 17 wyruszyłem na trening który z założenia miał być siłowy. Na pierwszym podjeździe udało mi się zgubić tira który dogonił mnie dopiero przed samym Trutnovem. Dojazd do tego miasta poszedł bardzo sprawnie, ok 30 minut ucieszyło mnie całkowicie. Później droga nieco się wypłaszczała aż do Petrikovic. Po minięciu tej wioski zaczyna się dość trudny ale krótki podjazd, zaś po prawej stronie na wzgórzach jak się ma szczęście tak jak ja dzisiejszego dnia, można spotkać jadący pociąg. Dokładnie o 17:40 jechaliśmy łeb w łeb. Na szczycie wspomnianego wzniesienia tory przecinały drogę i droga ponownie się wypłaszczyła i tak do miejscowości Chvalec gdzie zaczeła się kolejna zabawa z podjazdem. Chvaleckie serpentyny są jednymi z nielicznych w regionie a ich stopień trudności jest bardzo wysoki. Niestety nie będzie mi dane ścigać się na nich podczas Sudety Tour gdyż obejmować one będą wyłącznie dystans 175km. Tego dnia ten trudny podjazd zrobiłem w 7 minut i chyba był to mój najlepszy czas jak do tej pory. Dokładnie o 18 pojawiłem się na szczycie gdzie oznaczono premie górską "HP 9" co znaczy chyba po czesu Horska Premia ;) Dalsza część trasy przebiegała równie dobrze z końcowym podjazdem na przełęcz strażnicze naroże. Etap zrobiony równo w 2 godziny.
MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
95.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1890 m
Kalorie: kcal

Road to Cerna Hora & Lvi Dul

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 3

Jest sobota-jest plan na fajną trasę. Zaplanowałem sobie dziś trening w górach a przede wszystkim nastawiłem się na zdobycie Cernej Hory czyli takiego głównego punktu programu. Wyruszyłem nieco po 8 rano, warunki pogodowe bardzo dobre pomimo lekkiego chłodu i wiatru. W tym roku pojawiłem się na "czernej" pierwszy raz, wcześniej leżało tu sporo śniegu więc jazda była wykluczona. Podjazd ten postanowiłem zaliczyć częściowo inaczej jak do tej pory. Na "nowym" odcinku totalnie się zaskoczyłem gdy trafiłem na dwie wielkie sztajfy, i to tak ponad 20%, jedna po drugiej. Koło podnosiło niczym na Modrym Sedlo ale tu na szczęście nie trwało to długo. Dojechałem właściwej szosy na hore i tak już na sam szczyt gdzie umiejscowiony jest przekaźnik (m.in radiowy.) Ogólnie jechało się fajnie, końcówa jednak dała w kość no bo jakże inaczej. Zastanawiałem się czy częściowo nie przeprowadzić roweru ze szczytu do Peca pod Snezką. Jak szybko o tym pomyślałem, to tak samo szybko zrezygnowałem i zjechałem tą samą drogą do Svobody nad Upou. Warto jednak zaznaczyć że pierwotnie dojechałem do Jańskich ale ku mojemu zdziwieniu droga była zamknięta bo kładą nowy asfalt:) Dalsza część etapu prowadziła stopniowo pod górę na szczyt Przełęczy Okraj z tą różnicą, że w Dolnej Upie skręciłem w lewo by podjechać jeszcze na Lvi Dul. Bardzo przyjemna trasa, praktycznie bez żadnych złych przygód i zaliczona w około 3,5h
MAPA:

Pierwsza ścianka na trasie do Cernej Hory:

...i druga:


A to już fotka z Cernej Hory:

Podjazd pod Lvi Dul:

...a to już szczyt ze Śnieżką w tle:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
67.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:890 m
Kalorie: kcal

Luźny trening po pracy

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 3

Oj co to się dzieje, człowiek nie może znaleźć czasu by normalnie potrenować ;) Ale na szczęście przyszedł piątek i godzina ok 16:30. O tej właśnie porze, po długim postoju w końcu udało mi się wyrwać na szosę i nic w tym nie byłoby nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że wyruszyłem razem z kolegą z pracy Falusiem:) Znamy się od dawna i ba...obaj dobry czas trenujemy kolarstwo a nigdy nie spotkaliśmy się na wspólnym treningu. Ten dzień był więc bardzo ciekawy a sam trening jak najbardziej luźny i przyjemny. Gdyby nie pora, trasa z pewnością byłaby bardziej ambitna ale co tam. Odbije się jeszcze następnym razem. Pozdrowienia dla DHL-owca :)
MAPA:

Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
138.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2250 m
Kalorie: kcal

Szlakiem Grodów Piastowskich czyli trening w Górach Sowich

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 19.05.2012 | Komentarze 2

Na ten weekend plan był jeden. Zrobić trening na konkretnym dystansie i po górach ale tam gdzie jeszcze w tym roku nie byłem. Wybór padł na Góry Sowie i tutejsze przełęcze - Walimska,Jugowska i Sokola. Z zaplanowanej trasy wyszło że będzie trudno i w realu tak też było. Od rana na niebie piękne słońce ale przy tym spory wiatr. Pomimo tego że nieco przeszkadzał na otwartych odcinkach to w ten ciepły dzień był jak znalazł. W czasie 25 minut wjechałem na Przełęcz Strażnicze Naroże po czym miałem kawałek zjazdu a potem spokojniutki podjazd co raczej potraktuje jako wypłaszczenie i tak aż do skrętu na Rybnice Leśną. Dalej to niezbyt przyjemna jazda w kierunku Głuszycy ale kiedy już do niej dojechałem, asfalt był bardzo dobry i skierowałem się na Walim. Od Jugowic zaczeło się to na co czekałem czyli pierwszy podjazd. Wjechałem do Walimia i ruszyłem po kostce brukowej w kierunku Przełęczy Walimskiej. Niestety tego typu nawierzchnia trwała dość długo a kiedy się skończyła to nawet nie wiedziałem kiedy - chyba z przyzwyczajenia? ;) Na pierwszym zakręcie tego podjazdu mijałem pomnik upamiętniający Janusza Kuliga, znanego kierowce rajdowego. Nawet ulica którą jechałem była nazwana jego imieniem. Po wjechaniu na szczyt zobaczyłem kilku kolarzy którzy przygotowywali rowery na tutejszym parkingu. Zjazd całkiem fajny ale kręty, a w końcowej jego fazie jechałem ponownie po kostce brukowej. W okolicach Pieszyc minąłem się z liczną grupą kolarską która chyba przyjechała tu na jakieś zgrupowanie. Od tego momentu zaczał się długi bo ok 13 km podjazd pod Przełęcz Jugowską. Tu należy pochwalić bardzo dobrą jakość asfaltu. Ze szczytu tej przełęczy w początkowej fazie trochę kiepska nawierzchnia (do gruszeczki to jej daleko) a potem już ok. Minowszy połowę zjazdu zatrzymałem się by zrobić fotkę gdyż panorama tych okolic jest niesamowita. Nie minęła chwila a przede mną pojawił się kolejny podjazd tym razem pod Przełęcz Sokolą. Ten był najkrótszy ale ze względu na przejechane prawie 80km nie było łatwo. Znalazłem w tym miejscu alternatywną drogę na sczyt tej przełęczy-bardzo duże podobienstwo do drogi głodu od Kowar. Asfalt tam był nowiuteńki i troche żałowałem że nie dostrzegłem tego wariantu na początku. Po pojawieniu się w Rzeczce miałem jeszcze sporo km do domu więc zbliżający się zjazd był przyjemnością bo mogłem trochę odpocząć. Nie chciałem wracać ponownie przez Głuszyce więc skierowałem się na Wałbrzych gdzie przy okazji trafiłem na zawody MTb ale na szczęście nie przeszkadzaliśmy sobie:) Ostatnia faza etapu to kierunek Golińsk czyli docelowo Mieroszów a potem ponownie Przełęcz Strażnicze Naroże i Lubawka. Solidna trasa zaliczona, a jeszcze załapałem się czasowo na spowiedź gdyż jutro komunia:) Dziś finał LM: Chelsea-Bayern, więc kto jest za Angolami niech naciśnie przycisk i podniesie ręke. Champione, champione, champione Chelsea!
MAPA:

Kategoria ''101-200km''


Dane wyjazdu:
60.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pętla Lubawka-Chełmsko Śl-Boguszów Gorce-Kamienna Góra-Lubawka

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 0

Kolejna pętelka ale teraz nie w Czechy lecz w okolice Wałbrzycha i powrót do Lubawki przez Kamienna Górę. Czasowo niestety kiepsko ale wystarcza chociaż na tyle. Narazie odpuszczam większe góry, ale na sobotę planuje trasę której w tym roku jeszcze nie robiłem więc też będzie ok.

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
67.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:890 m
Kalorie: kcal

Miało być pięknie a było zimno i wietrznie ...

Niedziela, 13 maja 2012 · dodano: 13.05.2012 | Komentarze 1

Tak jak w tytule, liczyłem że chociaż nie będzie wiatru no ale cóż dziś utrudniał jazdę na prawie całym odcinku trasy. Spóźniony kilka minut spotkałem się na rozdrożu z Pawłem i dojechaliśmy na szczyt gdzie fajnie nas wygwizdało wietrzysko. Lekko nie było gdyż zjazd w okolice Peca pod Snieżką był jeszcze gorszy a temperatura gdzieś około 2-3 stopni. Zrezygnowaliśmy z wcześniejszego pomysłu wjechania na dużą wysokość w Pecu ale plan i tak zostanie niebawem zrealizowany:) Paweł zrobił rundkę przy Pecu i wrócił do Kowar zaś ja pojechałem w kierunku Trutnova a potem pod Babi i przez Zacler do Lubawki. Zrobiłem dziś dobry trening pomimo kiepskich warunków pogodowych. Ten tydzień według ICM zapowiada się nieciekawie...zobaczymy.
MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
62.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:740 m
Kalorie: kcal

Trening w Adršpachskich Skałach

Czwartek, 10 maja 2012 · dodano: 10.05.2012 | Komentarze 2

W bardzo ciepły, a momentami gorący czwartek wybrałem się na trening standardową trasą po czeskich szosach. Ostatni raz kiedy nią jechałem, trafiłem na śnieg przy moich ulubionych serpentynach za Chvalcem. Dziś nie było takiej opcji zaskoczenia a jedynie przyjemność z jazdy agrafkami na sam szczyt. Pomimo późnej godziny jak na trening, na trasie spotkałem kilku kolarzy a więc nie jest tak pusto na drodze jak myślałem. Trening zaliczony a jutro już piątek więc nic tylko się cieszyć:)

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
71.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:920 m
Kalorie: kcal

Lubawka-Kamienna Góra-Miedzianka-Gruszków-Kowary-Jarkowice-Lubawka

Wtorek, 8 maja 2012 · dodano: 08.05.2012 | Komentarze 0

Dwa dni przerwy od roweru to trochę dużo więc dalej tak ciągnąć nie mogłem:) Pogoda zachęciła mnie do treningu i zaraz po pracy ruszyłem w drogę. Wybrałem dziś tereny które był moją codziennością jeszcze jak mieszkałem w Kamiennej Górze. Dziś miało być dość intensywnie dlatego trzymałem się takiego planu.
Za Dębrznikiem trafiłem niestety na zamknięty przejazd kolejowy i musiałem chwile poczekać. Ustawiłem się jednak za tirem i wykorzystałem jego "plecy".
W fajnym tunelu pędziłem ok 60km/h przez 2,5km po czym skręciłem w kierunku Marciszowa. Od tego momentu zaczęły się górki. Po drodze miałem jeszcze szybki zjazd z Miedzianki i tu niemiłe zaskoczenie w postaci rozbitego szkła na samym końcu zjazdu. Nie wiem jakim cudem udało mi się uniknąć rozcięcia opony bo było go cholernie dużo. Strużnice i Gruszków przeleciałem z mocnym akcentem a od Kowar miałem już podjazd pod przełęcz i jeszcze do tego rozdroże na okraj. Tego dnia sprzyjał też wiatr w kierunku Jarkowic a trening udało się zamknąć w 2:20h

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
67.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1100 m
Kalorie: kcal

KLASYK RADKOWSKI 2012

Niedziela, 6 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 2

Sobota, godzina 6 - wyjazd do Radkowa na debiutancki Klasyk Radkowski. Długo wyczekiwany maraton, gdyż odbywa się na terenie który bardzo mi odpowiada więc pozostaje tylko godnie zawalczyć o jak najwyższą lokatę. Pominę temat grup startowych gdyż nie zwracam na nie uwagi, o czym wspomniałem już podczas opisu maratonu trzebnickiego.
Od samego początku, ten stosunkowo krótki ale wymagający etap planowałem pojechać indywidualnie nie licząc na czyjeś koło.Start nastąpił o godzinie 8:54, moja grupa od razu sie "rozszarpała" a jedyny kolarz który dotrzymał mi towarzystwa dotrwał do okolic za Wambierzycami, a może i wcześniej...nie pamiętam:)
Starałem się pojechać bardzo mocno szczególnie na samym początku, i tak szło całkiem dobrze bo udawało się minąć sporo kolarzy. Tuż przed szczytem pierwszego trudnego podjazdu minąłem Erwina, kolegę z Wałbrzycha oraz gościa z którym rywalizowałem w małej grupce w Trzebnicy. Sapał jak parowóz więc czułem, że łatwo go będzie "dobić" jeśli podejmie walke...Oczywiście tak też się stało, przez chwile słyszałem jak dyszy ze zmęczenia i trzyma się koła, nie mniej jednak zmian z jego strony nie było. Wbiłem więc niższą zębatkę z tyłu i heja. Sapanie ustało a ja zbliżałem się do nieprzyjemnego i dziurawego zjazdu. Tu - mam na myśli zjazd, po raz pierwszy i ostatni dałem się wyprzedzić, ale jak można na takim "serze szwajcarskim" podjąć walkę kiedy bardzo łatwo przebić oponę nie wspominając o konkretnym defekcie roweru. Kolega który mnie minął cisnął w dół niczym pocisk nie zwracając uwagi na dziury w drodze. Trzeba przyznać że był bardzo odważny i chyba nie liczył się z możliwą "awarią";) Szybko zniknął mi sprzed oczu. Myślałem, że już go nie dogonię i nawet pogodziłem się z tą myślą ale nie uprzedzajmy faktów.
W dalszej części nieco się wypłasczało a ja czułem się o dziwo dobrze. I tak dotrwałem do kulminacyjnego podjazdu pod Karłów. Nóżka dalej dobrze podawała a to napawało optymizmem, że czas może być dobry. Zaznaczam i to szczerze, że od startu do mety, nie zwracałem uwagi na czas a jedynie zerkałem na kilometrarz. Podjazd pod Karłów był specyfinczy, i do bólu przypominał mi ten pod Przełęcz Kowarską i Jugowską. Jechało się świetnie a że siła nadal była dostrzegłem w niedalekiej odległości mojego teoretycznie najbliższego i pewnego rywala który wcześniej łyknął mnie na "dziurawym" zjeździe. Widać było, że jest dobry bo mijał kolejnych kolarzy bez problemowo. Ja zaź starałem się go dogonić jeszcze przed szczytem choć tak naprawdę nie miałem pojęcia ile szczytu jeszcze zostało. Systematycznie go doganiałem aż w końcu wyprzedziłem. Po chwili jednak zorientowałem się, że tak łatwo nie będzie.
Kolarz z Bielawy okazał się być dla mnie godnym i w końcowym rozrachunku lepszym rywalem. Trzymał mi koła dzielnie więc postanowiłem zrobić to samo co z poprzednim "sapaczem" czyli wbiłem koronkę niżej i ruszyłem. O ile w pierwszym przypadku zdało to egzamin o tyle w drugim niestety już nie:) Bielawianin dotrzymał mi kroku i jeszcze wyprzedził. Tym razem to on rozdawał karty i łatwo nie było. Widziałem jak próbował mnie zgubić ale zapomniał, że ja też mam chrapkę na dobry wynik i łatwo się nie poddam:) Dojechałem po chwili do niego i zasugerowałem żebyśmy poszli na zmiany. Spytałem go o kategorie i godzinę startu. Na moją niekorzyść wystartował 2 minuty po mnie i był tej samej kategorii. Niedługo potem czekał na nas zjazd. Niestety ja zjazdowcem nie jestem i nie mogłem już tych dwóch minut odrobić.
Do mety wjechaliśmy praktycznie razem ale jeszcze nim to nastąpiło uścisnęliśmy sobie dłonie i pogratulowaliśmy dobrej jazdy. Takich rywali się ceni, i miło jest później wspominać. Ostatecznie na mecie osiągnąłem 3 czas w swojej kategorii a w generalnej byłem 5. W końcu zaliczyłem pudło ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że do mety dojechałem szczęśliwie i bez defektu.
W najbliższym czasie nie planuje żadnych maratonów a jedynie zamierzam wykorzystać chwile czasu po pracy by podtrzymać kondycje.


Dystans: 67,57km
Czas: 02:15:55
AVG: 29,58
MAX SPEED: 66.14
KATEGORIA OPEN: 5/120
KATEGORIA M3: 3/18

MAPA:


Ja z Pawłem i Moniką:

Od lewej Erwin, ja i ksiądz Olek:

Krzywy ze swoimi podopiecznymi czyli Viranque i Krisem ;)):



Dane wyjazdu:
106.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1790 m
Kalorie: kcal

Treningowo w Podgórzynie z Virenque

Środa, 2 maja 2012 · dodano: 02.05.2012 | Komentarze 2

Kolejny dzień z piekiełkiem w tle czyli skwar z nieba. Choć wczoraj w Lubawce poszła ostra pompa deszczu to nie trwała jednak długo. Na trening wybrałem się tuż przed 9 a ugadany byłem z Viranque w Podgórzynie koło stacji na godzinę 10. Musiałem więc jechać w miare szybko i tak do rozdroża na Okraj dojechałem w równe 40 minut a koło stacji paliw w umówionym punkcie stawiłem się tuż po 10. Okazja do wspólnego aczkolowiek w miare spokojnego treningu z nizinnym pogromcą zdarza się rzadko:) Była więc okazja przetrzeć tutejsze górki i trochę pogadać. Pech nie ominął Viranque na podjeździe w kierunku Borowic bo trafił się kapeć ale pozostałą część trasy na szczęście zaliczyliśmy bez kłopotu. Mikołaj miał okazje potrenować kilka tempówek więc mogłem sobie popatrzeć jak mi odjeżdża;) Tak było do podnóża Przełęczy Karkonoskiej gdzie czekał na nas już zjazd, w kierunku Przesieki i Podgórzyna. Stamtąd ponownie polecieliśmy koło zbiornika i w prawo na Sosnówkę a dalej w górę i tak aż do Karpacza. Nieopodal kościółka Wang pożengaliśmy się i każdy udał się w swoją stronę. Karpacz o tej porze nie należy do przyjemnych miejsc gdyż trzeba się trochę przeciskać pomiędzy dużą ilością samochodów. Nie było tragedii, nie mniej jednak ktoś o rejestracji KR użył spryskiwacza w moim kierunku więc nie ma co komentować takiego zachowania tych ludzi. Będąc już w Kowarach zastanawiałem się dosłownie przez chwile czy jeszcze nie pojechać drogą głodu ale ostatecznie ochrona przed słońcem i oszczędzanie nóg dały mi podpowiedź aby pojechać normalną, główną drogą w kierunku Przełęczy Kowarskiej. Na koniec pozostało jeszcze rozdroże na Okraj i długi lecz bardzo wietrzny zjazd do Miszkowic gdzie koło zbiornika Bukówką czekał na mnie ostatni podjazd pod Szczepanów (przypomina trochę ten z Trzebnicy ale jest dużo dłuższy) Wreszcie znak Lubawka i koniec treningu a teraz zasłużony odpoczynek. Za oknem zaczyna się chmurzyć, w Wałbrzychu już pada więc może i do nas na chwile ten deszcz zawita.
MAPA:
Kategoria ''101-200km''