Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:924.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:11950 m
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:92.40 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
70.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:890 m
Kalorie: kcal

Trening w Rudawach Janowickich

Wtorek, 31 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 2

Udalo sie, trening we wtorek zaliczony w pełni, pogoda również sprzyjała choć poranek tego nie zapowiadał. Tradycyjnie po pracy wyskoczyłem po dwudniowej przerwie od szosy. Pierwotnie miałem jechać na Okraj i do Czech ale pomyslalem że na Gruszków dawno nie leciałem więc czemu by nie dziś. Tak więc kawałek trasy wrześniowej Liczyrzepy przejechany, rozważałem też podjazd pod Mniszków lecz ostatecznie zrezygnowałem. W nogach została za to Miedzianka a to też fajny podjazd. Teraz przerwa do czwartku prawdopodobnie ale to też wszystko zależy od pracy...
MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
115.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1960 m
Kalorie: kcal

Klasyk Kłodzki 2012

Sobota, 28 lipca 2012 · dodano: 29.07.2012 | Komentarze 7

9 Klasyk Kłodzki już za mną ale warto trochę napisać jak to wsZYstko wyglądało. Tradycyjnie bardzo wczesna pobudka bo o 4 rano i wyjazd do Zieleńca w towarzystwie Grzesiaa Urbanika. Tym razem nie powtórzyliśmy błedu z zeszłego roku czyli spóźnienia na linię start i dojechaliśmy ze znacznym zapasem czasowym. Od samego rana piękna, słoneczna pogoda, która później przemieniła się w upalną. Z nieba lał się żar, zupełnie jak w Srebrnej Górze ale mi to osobiście nie przeszkadzało. Moja grupa startowa wyruszyła o 8:26. Jak się później okazało jechałem w ciekawym towarzystwie, chociaż przyznaje że nie sprawdzałem nazwisk przed startem. Ruszyliśmy od samego początku w ostrym tempie co zapowiadało ciekawy rozwój sytuacji w dalszej części trasy. Już podczas zjazdu jeden z 'naszych'nie wyrobił zakrętu i został z tyłu. w dalszej części wyścigu wydarzyło się jeszcze kilka wypadków także było niebezpiecznie. Do pierwszego podjazdu w Czechach wjechaliśmy w niezmienionym składzie, a tam przewodził kolarz "husarii" szosowej. Tempo momentami było zawrotne i zastanawiałem się czy aby nie za szybko to wszystko się dzieje.

Po przejechaniu kolejnych kilometrów ci który nie utrzymali tempa zostali z tyłu i pozostało nas 4 + kilku łykniętych śmiałków próbujących doczepić się do grupy. Ciągle trzymaliśmy konkretne tempo a ton nadawał "husarz". Próbowałem go rozgryźć bo dość mocno kręcił jak na początek, więc albo był konkretnie przygotowany albo nie wiedział co czyni...;). W końcu trzymałem się 3-4 pozycji i obserwowałem rozwój sytuacji. Swoje tempo próbował też narzucić Przemysław Furtek z Bystrzycy Kłodzkiej ale i jego szybko poprawiał 'husarz'. Kolarz z Opola z nr 151 również trzymał swojej pozycji nie dając zmian. W końcu na 33 kilometrze przy drugim podjeździe 'husarz' ponownie depnął i ruszył do przodu, ale żaden z kolegów za nim nie ruszył. Zdecydowałem się więc ja na ten krok i dojechałem do niego. Przez chwile jechaliśmy razem mijając sporą grupę kolarzy. 'Husarz' nie zwalniał, ale żeby nie było sytuacji że się na nim woże, dałem zmianę. Pozostali zostali z tyłu a po chwili i husarz.

Połowę trzeciego i czwarty podjazd zrobiłem sam nie czekając na nikogo. Tyle zostało po walecznej husarii która najwidoczniej się przeliczyła. Na ok. 52 km minałem najpierw jednego a chwile dalej drugiego kolarza startującego na giga. Spytałem czy jedzie na zmiany. Założyliśmy że chwile zwolnimy by dołączył do nas ten za nami ale nie dał rady. Po przekroczeniu granicy dojechał do naszej dwójki Przemysław Furtek z którym wcześniej podjeżdzałem. Doczepił się również ten na którego chwile czekaliśmy więc w czwórkę tworzyliśmy już jakąś grupkę. Niestety na zmiany wychodziłem tylko ja i Przemek. Chwile przed dziurawym zjazdem, minał nas Bartosz Huzarski z kolarzem z Dzierżoniowa. Szli niczym pociag TGV...Trzymaliśmy się z nimi ale tylko chwile, gdyż takie tempo było zabójcze. Tu ku naszemu zdziwieniu kolega jadący na giga, ten sam który nie dawał zmian ruszył za nimi czym nas zadziwił. Wraz z Przemkiem pokiwaliśmy głowami...Harce się skończyły, bo gość niedługo potem "padł" i nawet nasze tempo już go nie uratowało. Szczęście w nieszczęściu po fatalnym zjeździe Huzarski zatrzymał się i coś poprawiał przy kole. Kolarz z Dzierżoniowa zaczekał na niego ale nie my...:) W końcu i oni nas dopadli na 82 km. Tu trzymaliśmy się razem, miło było jechać razem z Huzarem bo taka sytuacja praktycznie się nie zdarza. Niestety pod trudny podjazd w Porębie jego tempo nie było już dla mnie. Jechał kilka metrów przed a ja nie mogłem nic zrobić. Trudno się dziwić skoro jedziesz z takim kolarzem...Kamil Kosek dzielnie utrzymywał mu tempa lecz w końcu i on nie dał rady. Za to ode mnie oderwał się Przemek i doskoczył do Huzara. Tu nie było już dla mnie szansy żeby szarpać, więc jechałem swoim tempem. Przez chwile trzymał się mnie Kamil Kosek tyle że chyba i on pojechał po swojemu więc na szczyt wjechałem trzeci.

Do mety pozostało 21 km w samotnej walce o jak najlepszy czas. Przemek na tym odcinku dołożył mi niemal 10 minut. Już po przyjechaniu na mete był czas aby z nim porozmawiać na temat samego wyścigu i tam się dowiedziałem że był on zeszłorocznym zwyciezcą. Miło było więc jechać w tak doborowym towarzystwie. Wyścig wypadł mi pomyślnie, cieszy miejsce i to że treningi przynoszą jakiś efekt. Gratulacje również dla Grzesia Urbanika który w tym roku trenuje bardzo mało a osiągnał świetny czas i to na dystansie mega. Nie można także pominąć Pawła Kochela bo zajął drugie miejsce na podium na dystansie mini. Tak więc kolarze Sudetów mają za sobą udany weekend i oby tak dalej:)

Wyniki

Czas: 03:42:25
Miejsce OPEN: 6/130
Miejsce M3: 2/33
MAPA:

Krzywy i Przemysław Furtek:

Paweł, ja i ksiadz Olek:

Pierwsza trójka + Bartosz Huzarski:

Końcowy finisz:

Mała część Zieleńca z góry:

Podjazd pod Porębe (zdjęcie by Romek Cyklista):


Dane wyjazdu:
62.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:770 m
Kalorie: kcal

Ostatnie podrygi przed sobotnim klasykiem

Środa, 25 lipca 2012 · dodano: 25.07.2012 | Komentarze 1

Jak w temacie, był to chyba ostatni trening przed zawodami w Zieleńcu gdyz czasowo raczej nie dam rady więcej potrenować. Po udanie, słonecznych dniach dziś nastała pora deszczu i w takiej aurze dzisiaj śmigałem. Wybrałem się w kierunku Zdonova a dalej na Adrspach i Trutnov. Akurat wyszedł trening na równe dwie godzinki.
MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
83.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1320 m
Kalorie: kcal

Szosą do Peca

Poniedziałek, 23 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 1

Trasa:
Lubawka-Okraj-Ped pod Śnieżką-Trutnov-Zacler-Lubawka
Zaplanowany w zeszłym tygodniu trening został dziś w pełni zrealizowany. Pogoda dopisała idealnie, było praktycznie bezchmurne niebo. Ok 17:10 miałem spotkać się z Pawłem więc szybko po pracy ruszyłem na przełęcz. Pobiłem swój dotychczasowy rekord wjazdu do rozdroża który teraz wyniósł 36 minut. Naszym celem był dziś konkretny podjazd na końcu Peca pod Śnieżką. Powiem otwarcie że ani Przełęcz Karkonoska, ani też Modre Sedlo nie mają takiego nachylenia jak ten wspomniany kilometrowy odcinek. Totalne nachylenie które tuż za wyciągiem powala z nóg. Prędkość 7km/h. Bardzo przyjemnie się poczuliśmy kiedy dopingowali nas czescy turyści, i przez chwile poczułem się jak na konkretnym wyścigu;) Zaliczyliśmy z Pawłem tą golgote po której nachylenie trochę zmalało ale i tak dawało w kość. Na szczycie nagroda w postaci kapitalnych widoków ze Śnieżką w tle. Zjazd do Peca bardzo ostry, taki jakich nie lubie, cholernie niebezpieczny. Na szczęście w samym miasteczku jest już ok. Podejmuje decyzje że nie wracam z powrotem przez Okraj by nie przerabiać tej samej trasy. Wybieram więc Trutnov a dalej Babi i Zacler. Dawno już nie trenowałem z Pawłem, nawet nie potrafię sobie przypomnieć dokładnie daty ale ciesze się znowu można było pogadać i pohasać po naszych górach. Niebawem znowu poszosujemy. Mikołaj, Krzysiek dawać w Sudety, macie kolejny podjazd który warto zapisać do notatnika.
KM-83.49
CZAS-2:56:26
AVG:28.39
MAPA:

Krzywy w Pecu:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
161.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:460 m
Kalorie: kcal

La etap Wielkopolska

Sobota, 21 lipca 2012 · dodano: 21.07.2012 | Komentarze 1

Dzisiejszy trening był debiutanckim na nowej ziemi;) znaczy wielkpolskiej ziemi. Korzystając z okazji że jestem u teściów, wybrałem się na trasę bliżej mi nie znaną. Umówiłem się z Krzyskiem z Krotoszyna na wspolny trening. Większość trasy to właśnie on zaplanował i trzeba przyznać że była bardzo fajna. Nie ma co się oszukiwać, przełęczy na niej nie zaliczyłem za to były pagórki i długie proste które są specyficzne:) Na pewno nie było hop siup bo na płaskim też idzie się zmęczyć także było ciekawie.Spotkaliśmy się w okolicach Odolanowa skąd dalej ruszyliśmy na Sulmierzyce i Milicz. Praktycznie cały czas towarzyszył nam wiat który nie koniecznie nas wspierał:) Trening w spokojnym, równym tempie, czasami depneliśmy ale to tyle bo nie o to tu chodziło.Była okazja troche pogadac, bo nie zawsze można się spotać na wspolnym treningu. Bardzo ladne i fajne tereny przemierzyłem, kilometrów też troche wyszło więc jestem bardzo zadowolony. Ostatnie 3 tygodnie trenuje wyłącznie w weekendy i tak się też zastanawiam jaka dyspozycja będzie za tydzien na klasyku klodzkim. W ogole do wczoraj nie miałem opon gdyż te które zamówiłem w zeszłą niedzielę nie przyszły więc skorzystałem z okazji i odkupiłem od Edka którego pozdrawiam z tego miejsca. Michelin spisały się dziś dobrze i oby wytrwały jak najdłużej. Teraz przerwa prawdopodobnie do poniedzialku kiedy to jest plan by wybrac sie z Pawłem do Peca pod Śnieżką. Dzięki Kris za bardzo fajny trening który pewnie powtórzymy za jakiś czas. P.s. Mapka chyba częściowo się nie zgadza bo gdzieś zgubiłem 20 km ;)
dystans:161.06km
czas:5:05h
avg:31,64km/h
max:50.19km/h
MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1030 m
Kalorie: kcal

...(nie)udany trening :)

Niedziela, 15 lipca 2012 · dodano: 15.07.2012 | Komentarze 4

Jak to w niedziele, dziś miałem nie jechać, bo tego dnia staram się spędzać czas wyłącznie z rodziną:) Jednak tymczasowy brak małżonki, i piękna słoneczna pogoda nie pozwoliły mi na marnowanie takiego dnia więc wyruszyłem. Plan- Lubawka-Zacler-Mala Upa-Okraj-Lubawka. Można powiedzieć że wszystko zagrało jak należy, do momentu kiedy nie rozerwało mi tylnej opony. Na przełęcz okraj od strony Czech wjechałem trudniejszym podjazdem który prowadzi nieco z prawej od głównej drogi. Na pewno idzie się nim sporo namęczyć gdyż od głównej aż do kościoła idzie mocno pod górę i kręcenie z prędkością 11-15km/h jest dużym wyczynem. Dalej mamy jeszcze bardziej ostry ale i krótszy podjazd sięgający...myślę że z 20% a może i więcej? Zaraz za nim powinienem teoretycznie jechać prosto ale mnie zachciało się jeszcze jednego podjazdu. Najpierw jednak czekał mnie krótki zjazd który okazał się być dla mnie pechowym i ostatnim tego dnia. Pierwszy raz miałem taki przypadek z oponą tyle że nie byłem tym zaskoczony gdyż w końcu musiało to się stać. Kto jak kto ale ja potrafię wyeksploatować opony do końca. Jeździłem na moich ulubionych hutchinsonach od 2010r!:) Teraz pozostaje nabyć takie same i śmigać dalej przez kolejne 2 lata ;) Na koniec taka ciekawa uwaga, otóż każdego dnia nosze na sobie łańcuszek z Maryją. Dziś akurat go nie ubrałem...

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
95.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1030 m
Kalorie: kcal

Adrspach-Starkov-Cerveny Kostelec

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 0

Od ostatniego treningu tydzień przeleciał błyskawicznie. W końcu zasiadłem na swojego wheelera i ruszyłem w trase. Warunki pogodowe teoretycznie niekorzystne-czarne chmury i mocny,porywisty wiatr. Za długo jednak pauzowałem od roweru żeby teraz nie skorzystać tybardziej że to weekend. Chciałem dziś coś innego niż zawsze, plan był pojechać na Vapenke i Radvanice ale kiedy minąłem Adrspach stwierdziłem, że dziś pojadę dalej, gdyż noga szła dobrze, i ogólnie było ok. Ruszyłem więc na Starkov a potem na Cerveny Kostelec. Kto się trochę orientuje w pobliskich trasach na pewno wie, iż te dwie miejscowości gościły w tym roku kolarzy podczas Sudety Tour (dystans 175). Podsumowując dzisiejszy trening powiem iż był bardzo urozmaicony. Nie było tu może gór a raczej podjazdów typu splinderowy czy labska albo chociaz okraj ale za to męczące hopki i pagórki które swoje na pewno zrobiły w kontekście przyszłego Klasyka Kłodzkiego. Muszę się teraz sprężyć w tygodniu żeby nie zgubić formy bo ostatnio mało trenowałem. Aha, no i co ważne pomimo ciężkiej jazdy pod wiatr przez niemal większość trasy, to nie poczułem ani jednej kropli deszczu co ostatnio było moją zmorą:) Dystans zrobiłem w 2:58:48 ze średnią 31,79km/h

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
185.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:3160 m
Kalorie: kcal

3160m / 185km - trening po szczytach Karkonoszy

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 07.07.2012 | Komentarze 4

Tak sobie nie raz myślę, że w moim rejonie zamieszkania znajduje się tyle ciekawych miejsc, że aż się prosi aby je odwiedzić, zdobyć, itp. Jak do tej pory widziałem już sporo ale i tak są miejsca w których jeszcze nie byłem a tylko czekam na dobry moment by w końcu do nich dotrzeć. Wychodzę też z założenia, że chociaż ten jeden raz w roku człowiek powinien poznać nowe miejsce, takie gdzie wcześniej nie był lub nie miał okazji poznać. Czasami się planuje ale z tych planów nic nie wychodzi bo wyskoczy to czy tamto i tak zapominamy aż w końcu przychodzi taki dzień ja chociażby dziś gdzie mogę powiedzieć, to jest to miejsce gdzie jeszcze nie byłem. Właśnie dziś udało mi się zdobyć wysoki szczyt na wysokości 1400m tuż przy Labskiej Boudzie. Decyzja zapadła spontanicznie, ale pojawił się Grzesiek z Wrocławia więc zaproponowałem taką właśnie trasę. Dzisiejszy trening był najdłuższym jaki zrobiłem w ostatnich latach, ale i trochę przesadnie za długi. Podjazd pod Labską należy do jednych z najdłuższych i chyba tylko na La Marmotte przejechałem dłuższy. Widoki z okolic wspomnianego schroniska zapierają dech w piersiach więc warto choćby dla nich wdrapać się by móc coś takiego podziwiać. Dodam też że żadne zdjęcie nie odda tego co w realu...Z Labskiej Boudy zaplanowaliśmy pokonanie jeszcze Przełęczy Karkonoskiej od strony Splinderowego Mlyna. Kolejne ładne miejsce na solidnej wysokości, tyle że dziś po wjeździe do okolic schroniska odrodzenie przywitała nas burza. Musieliśmy się więc sprężać i zjechać rozważnie do Borowic. Tu jednak dopadł nas deszcz co mi już było bez różnicy bo ostatnio ciągle mnie chwyta ulewa:) Z Borowic obraliśmy kierunek Sosnówka i Karpacz gdzie spotkaliśmy kolarza z Pabianic który szukał Orlinka:) Widać ludzie żyją już TDP zawodowców jak i amatorów. Ja niestety obejrzę wyścig wyłącznie w TV gdyż praca skutecznie mnie przyblokowała. Po Karpaczu pozostało wjechać jeszcze na przełęcz kowarską i jeszcze kawałek do góry a potem...a potem już 14km do Lubawki ze Szczepanowem na koniec:) Dobry trening z bardzo konkretnym przewyższeniem.
MAPA:


Widoki z Labskiej:


i Karkonoskiej:



oraz dystans warty uwiecznienia:
Kategoria ''101-200km''


Dane wyjazdu:
66.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:890 m
Kalorie: kcal

Czasem słońce, czasem deszcz...

Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 0

Nawiązując do tytułu tak właśnie dziś było podczas treningu. Wyruszyłem zaraz po pracy, słoneczko świeciło elegancko ale nad Okrajem wisiały chmury. Zdecydowałem się jednak wyruszyć, no i zajechałem do rozdroża w 38 minut a potem na sam szczyt okraju w 52 minuty. To dla mnie najlepszy wynik jak do tej pory. Z Okraju puściłem się w dół w kierunku Peca i Trutnova a potem na Babi i Zaclerz. Na prostej z Peca złapała mnie ulewa więc calutki przemokłem także nie opłacało się już zatrzymywać i chować. Tak też sobie jechałem w ulewie aż do samej Lubawki. Nie było to może miłe uczucie ale chociaż poznałem smak soli własnej produkcji a poza tym pogody się nie wybiera i kto wie co czeka mnie chociażby w Zieleńcu. 02:11 zajeło mi przejechanie całej trasy a średnia jak średnia, nawet niezła 30.33. We wtorek TDPA w Karpaczu, szkoda że nie jest to weekend tyle że wpisowe jest przesadnie wysokie więc na jedno wychodzi. Ciekawe kiedy pogoda się poprawi bo od poniedziałku pada i grzmi, non stop. Byle szybko pojawiło się słonko.

MAPA:
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
45.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:440 m
Kalorie: kcal

Krzywy is back

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 3

Nareszcie wróciłem do treningów po dwutygodniowej przerwie. Totalnie odcięty od neta nie wiedziałem co ciekawego u zaprzyjaźnionych bikestatowców;) Jakież to fajne uczucie móc znowu usiąść na rower i ruszyć przed siebie. Od maratonu srebrnogórskiego minęło już tyle czasu że aż się zastanawiałem jak będę się dzisiaj czuł. Okazało się że jest bardzo dobrze a trasa jaką dziś zaliczyłem była akurat w sam raz na 1,5h i w takim czasie dokładnie przyjechałem. Standardowo Lubawka-Kralovec-Zacler-Babi-Trutnov-Kralovec-Lubawka.

Miałem dziś też niezłą przygodę w trakcie jazdy mianowicie od momentu kiedy zaczał się podjazd pod Zaclerz i tak aż do Babi walczyłem z...traktorem Claasa. Najpierw usilnie chciał mnie dogonic na pierwszym podjezdzie co udało mu się ledwie przed szczytem i wypłaszczeniem poczym ustawiłem się w bezpiecznej odległości tuż za nim. I tak pociągłem niemal do rynku gdzie zaczął dziwnie coś kombinować i zjechał lekko na bok. Minąłem traktorzyste, on zaczął trąbić a ja rura w dół aż do następnego, zdecydowanie bardziej dłuższego podjazdu. Wiedziałem że to kurna się tak nie skończy i zbliżając się na ostatniej prostej podjazdu na szczyt babi obracam się a ten pepik znowu mnie goni i jest tuż za mną. Czułem się jak w filmie "pojedynek na szosie". Wyzbyłem się resztek energii i pocisnąłem do szczytu gdzie czekał na mnie już długi zjazd do Trutnova co dało mi pewność że tym razem już mnie nie złapie:)

Ależ to był trening, troche śmiechu, trochę nerwów ale tak to jest. Dalej z Trutnova na Kralovec sporo pod wiatr i tak aż do granicy. Trening zaliczony a średnia prawie 31km/h.

MAPA:
Kategoria ''1-100km''