Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:340.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:20
Średnia prędkość:25.69 km/h
Suma podjazdów:3630 m
Maks. tętno maksymalne:176 (89 %)
Maks. tętno średnie:142 (72 %)
Suma kalorii:3846 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:68.00 km i 2h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
63.00 km 0.00 km teren
02:07 h 29.76 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 88%)
HR avg:142 ( 72%)
Podjazdy:770 m
Kalorie: 1661 kcal

Lubawka-Zdonov-Adrspach-Trutnov-Lubawka

Poniedziałek, 31 października 2011 · dodano: 31.10.2011 | Komentarze 3

Kolejny udany trening tej jesieni. Udany ze wzgledu na warunki atmosferyczne oczywiscie. Wybrałem dziś trasę która idealnie mi przypasowała pod czas jakim dziś dysponowałem. Z reguły jeżdzę w odwrotną stronę, ale trzeba było coś zmienić dlatego taka opcja. Czułem się odrobinę zmęczony wczorajszym dniem ale i tak nie zamierzałem rezygnować z jazdy. Największy wysiłek a raczej puls uzyskałem dziś na początku etapu, zaraz po minięciu Chełmską Śl. a więc na podjeździe w kierunku Łącznej. Ogólnikowo puls dziś wysoki, szczególnie mocno było na ostatnich kilometrach gdy od Trutnova do Lubawki jechałem mocnym tempem. Bywał też krótki postuj w celu zrobienia fotek które zamieściłem poniżej. Jechałem też moimi ulubionymi serpentynami tyle że dziś był to zjazd. Na całej trasie panował bardzo duży spokój. Rowerzystów jednak malutko, mijałem raptem dwie pary i jednego goscia na narto-rolkach. Jutro przerwa a co dalej...się zobaczy. Wszystko i tak zależne od pogody, a przede wszystkim czasu i spontaniczności.

Dystans: 63km
Czas: 02:07:45 min
KCAL: 1661
MAX HRT: 175
AVH HRT: 142
STREFY%: HEALTH 30%,FITNESS 48%,POWER 11%

MAPKA:




Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
74.00 km 0.00 km teren
03:13 h 23.01 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 89%)
HR avg:136 ( 69%)
Podjazdy:1120 m
Kalorie: 2185 kcal

Weekendowy trening

Sobota, 29 października 2011 · dodano: 29.10.2011 | Komentarze 3

Kolejny weekendowy trening po przełęczach. Aż trudno uwierzyć że może być tak ładnie o tej porze roku. W sumie to nadchodzi już listopad a na szosie rewelacja, przynajmniej dziś. Przez dłuższy czas błękitne niebo, które jedynie zanikło od Zaclerza do połowy podjazdu pod Okraj, zaś wiatr praktycznie nieodczuwalny. Na Lvim dole, gdzie zawsze hula wietrzysko niemiłosiernie dziś jakby nie to samo miejsce. Zupełny spokój, i tak samo na rozdrożu na Okraj. Trenowałem dziś z Grzeskiem, żadnej szarpaniny, po prostu jazda na spokojnie a najwyższy puls...pod Szczepanów:) Chciałoby się aby taka pogoda dopisała przez najbliższe dni. Jutro pauza dla roweru, ale czekają za to Katowice od rana z testami sprawnościowymi. Luz maryja.
Dystans: 74km
Czas: 03:13:04 min
KCAL: 2185
MAX HRT: 176
AVH HRT: 136
STREFY%: HEALTH 51%,FITNESS 22%,POWER 2%

MAPKA:



Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
75.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Sobota po Czechach

Sobota, 22 października 2011 · dodano: 23.10.2011 | Komentarze 2

Przyszła w końcu sobota, czas treningu a do tego piękna pogoda nie licząc mrozu. Do godziny 11 nie byłem w stanie nigdzie wyruszyć bo raz że czekałem na poprawę warunków atmosferycznych a dwa jeszcze liczyłem że ktoś się dołączy. Paweł niestety ma remont, Grzesiek pozostał we Wrocku a Rafał uziemniony. Pomyślałem trudno i zacząłem się szykować na rower. Za oknem ok 5 stopni więc trzeba było założyć na siebie coś więcej jak koszulkę i kamizelkę więc wyszło tego z 4 warstwy. Kondycja trochę spadła od czasu znacznej redukcji treningów. Nie chciałem się puszczać nie wiadomo gdzie i na dłużej jak 3h więc wybrałem opcje czeską, dobrze mi znaną i z tych co lubię. Dystan wyszedł całkiem dobry, ok 75km. Trasa urozmaicona, ok 8 km pierwsze wzniesienie a po nim dłuższy zjazd z małymi hopkami do Trutnova. Z Trutnova leci się fajnie w kierunku Adrspach, a dziś praktycznie cały czas w słońcu, jedynie w zacienmnionych miejsach pośród wysokich drzew dało się mocniej wyczuć chłód który przebijał się przez warstwy ubrań. Niekiedy mokro a przy tym sporo liści co groziło upadkiem przy zbyt agresywnej jeździe. Nie było jednak tak strasznie, a stopniowo trasa wznosiła się wyżej. Wspomniane wcześniej hopki to nic do tych które właśnie na tej części etapu się pojawiły. Podczas jednego ze zjazdów musiałem znacznie zredukować prędkość bo przy drodze pojawiła się ni stąd ni zowąd mućka, czyli czeska krowa. Oderwała się od reszty stada i postanowiła rozkoszować się smakiem przydrożnej trawy. Im bliżej Adrspach tym mocniej hulał wiatr, ale nie był on tak siny i męczący jak podczas mojego poprzedniego treningu. Niekiedy jechałem asfaltem w całości pokrytym liścmi i trochę żałuję że tym razem nie zabrałem aparatu bo byłoby z tego piękne zdjęcie. Dobrze było dziś troche rozruszać nogi, a poza tym szkoda marnować takiego ładnego dnia bo nie wiadomo ile jeszcze przyjdzie nam się cieszyć słońcem.
Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
86.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1040 m
Kalorie: kcal

Lubawka-Trutnov-Mala Upa-Raszów-Lubawka

Wtorek, 18 października 2011 · dodano: 18.10.2011 | Komentarze 2

Wreszcie, "glodny" roweru wyruszyłem na trening. Za oknem jednak kolejny chłodny dzień ale za to dużo słońca więc git. Martwił mnie jednak wiatr bo momentami hulał straszliwie. Gdy już wyruszyłem szybko przekonałem się że nie jade sam bo...przez 80% trasy towarzyszył mi właśnie wspomniany wiatr i momentami miałem go serdecznie dość. Pierwszy podjazd pokonałem zaskakująco szybko, nie inaczej było z kolejnym, na "wzgórze staklenberg", ogólnie czułem się jak Kubica przed wypadkiem. Po nim zimny zjazd na Trutnov i skręt w prawo w kierunku Peca pod Snezką i Małej Upy. Do podnóży gór gdzie skręcałem na Małą Upę ładnie nóżka podawała ale dalej już tempo znacznie spadło. Na Okraj wjechałem zmęczony, widać dłuższa przerwa od roweru zrobiła swoje. Nie mniej jednak nadal mogłem kręcić dlatego nie zjechałem w kierunku Lubawki lecz udałem się na Ogorzelec i do Raszowa. Stamtąd, po obadaniu nowego asfaltu miałem dylemat czy jechać do Lubawki przez Kamienną Górę czy przez Janiszów. Wybrałem pierwszą opcję i żałuję. W zasadzie zawszę jadę tą drogą ale dziś naraziłem się na walkę z cholernie mocnym wiatrem który przez 13km totalnie przejął nade mną kontrolę. W normalnych warunkach śmigam tu na najwyższej tarczy z przodu i daje rade, zaś dziś musiałem zejść niżej i do tego 25 z tyłu. Było bardzo ciężko, a niedawno jeszcze pisałem, że gorszego wiatru być już nie może. Ten dzisiejszy okazał się nielada przeszkodą przez co przyjechałem cholernie wyczerpany i zły. Tak to już jest, nigdy nie ma łatwo, ten rok kolarski właściwie dobiega już końca. Zobaczymy co pokażą najbliższe dni.



Kategoria ''1-100km''


Dane wyjazdu:
42.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: kcal

Hardcorowy Okraj czyli pierwszy śnieg...

Sobota, 8 października 2011 · dodano: 08.10.2011 | Komentarze 5

Po dłuższej przewie od roweru, dziś przyszła kolej na ponowne rozruszanie kości. Szczerze mówiąc nie miałem żadnych planów odnośnie treningu ale decyzja pojawiła się nagle. Do wyruszenia na mały trening skłonił mnie przyjazd Grześka więc długo się nie zastanawiałem. Obaj wyruszyliśmy w kierunku przełęczy okraj a potem na szczycie mieliśmy podjąć decyzje co dalej. Pomimo opadów deszczu w nocy i w ciągu dnia na początku było jedynie mokro i wietrznie. Przyjemny zjazd ze Szczepanowa skutecznie zablokował wiatr ale nam to dzisiaj było wszystko egal. Już na początku podjazdu od Miszkowic dopadł nas jeszcze silniejszy wiat a do tego zacinało okropnie. W Jarkowicach znowu było spokojnie i pojawiło się słońce i tak na przemian. Kilometr od szczytu znowu zaczęło wiać i było naprawdę zimno. Tuż przed szczytem z lekka niedowierzałem gdy zaczął padać śnieg. Na szczęście szybko topniał ale i tak zrobił na nas wrażenie i właściwie jego obecność spowodowała że zdecydowaliśmy się odpuścić dalszą część trasy po stronie czeskiej. Mieliśmy ambicje na coś więcej ale cóż...pozostał nam pioruńsko zimny zjazd w dół. Żeby było śmiesznie to aktualnie za oknem pięknie świeci słońce i od dobrych 3h jest bardzo fajnie. Widać pogoda jak kobieta, ma zmienne humory...:)





Kategoria ''1-100km''