Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

..::Zawody 2014::..

Dystans całkowity:399.55 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:7221 m
Liczba aktywności:11
Średnio na aktywność:36.32 km
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.20 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: kcal

Czasówka Gorzanowicka 2014

Sobota, 4 października 2014 · dodano: 06.10.2014 | Komentarze 1

To już dla mnie ostatnie zawody w tym roku. Zluzowanie wypadami  już nastąpiło ale oczywiście nie całkowicie bo niekiedy wpadnie jakiś trening a jakiś rytm trzeba trzymać. W ten weekend wybrałem się do Bolkowa gdzie odbył się finał "Czasówek Karkonoskich". Wraz ze mną nierozłącznie w ostatnimi czasy, był Fredek. Podsumowując zawody w Bolkowie-wypadły okazale bo zająłem pierwsze miejsce, zaś w generalce jedną pozycję niżej. Na koniec dodam, że podczas dekoracji było trochę "komedio-dramatu" ;))) Na podium stanął Alfred zaś ja zająłem 4 miejsce. Obaj nieco się zdziwiliśmy no bo jak, czasy przecież mieliśmy odwrotne a tu masz. Przyczyna tego zajścia była prosta. Osoba która odbierała nam numery pomyliła się przy przekazywaniu, przez co ja pojechałem na numerze kolegi a on na moim:) Tyle ciekawostek na koniec.  Fajnie byłoby się spotkać w większym gronie na jakimś treningu. Zobaczymy czy coś się uda takiego choć raz zorganizować:) 



Dane wyjazdu:
7.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:262 m
Kalorie: kcal

Czasówka Kaczawska 2014

Sobota, 20 września 2014 · dodano: 20.09.2014 | Komentarze 5

W tym roku pozostały mi już tylko czasówki-Kaczawska i Gorzanowicka na finałowe podsumowanie cyklu. Ta pierwsza właśnie dobiegła końca, wróciłem obronną ręką bo zająłem 3 miejsce pośród niezrzeszonych. Od początku ruszyłem mocno, bez czarowania bo to teren bardziej pode mnie. Na finałowy, ciężki podjazd troszkę zabrakło sił by mocniej pociągnąć. Najważniejsze zrobione + znacząca poprawa czasu do roku 2012. Oprócz mnie na starcie stawił się też Fredek i Paweł. Pozdrowienia dla Was.  
Wyniki znajdują się tu





Dane wyjazdu:
72.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1600 m
Kalorie: kcal

Górskie Mistrzostwa Polski Masters i Amatorów 2014

Niedziela, 7 września 2014 · dodano: 08.09.2014 | Komentarze 8

Po raz drugi przyszło mi stanąć na starcie GMP w Sosnówce. W roku ubiegłym rywalizowałem w ogólnej grupie Amator i zająłem 12 miejsce zaś w tym organizator utworzył przedział wiekowy który przyporządkował mnie do Amator 2. Tyle tytułem wstępu, pora skupić się na najważniejszym. Udział w zawodach miał być dla mnie rewanżem za pechowy Klasyk Karkonoski. Nastawiłem się więc bojowo i udałem na linie startu. Tam doborowe towarzystwo, w tym dwóch kolegów – Fredek z którym przyjechałem oraz Paweł. Chwila na pogawędkę i już szykujemy się do startu. Ruszamy wszyscy razem czyli cały "amator" od 18 do 50. 


Początek jest o tyle istotny że mamy zjazd i trzeba w miarę możliwości utrzymać się z przodu. Na zjeździe staram się być właśnie bliżej przodu i jakoś mi się udaje. Mijamy zbiornik i skręcamy w prawo gdzie jeden z kolarzy szlifuje. Na szczęście udaje się go ominąć w porę i zaczynamy podjazd. Na początku nie ma szału idzie utrzymać tempo aczkolwiek widać że trochę nasza grupa maleje. Do następnego zjazdu odpadają kolejni kolarze. Staram sie obserwować rywali, szczególnie tych z numerami od 200 w górę ;) Póki co jest dobrze bo towarzyszy mi tylko jeden, reszta musiała zostać. Kojarzę niektóre twarze w mojej grupce a jedną z nich jest Szymon Figurski z nr 152 (7 kolarz klasyka karkonoskiego) Trzeba zaznaczyć że gość od początku narzuca swoje tempo ale też nie ma specjalnego wsparcia. Wiem że muszę go pilnować i trzymać się jak najdłużej bo tylko tak jestem w stanie zrobić dobry wynik. Idzie nam dobrze, wychodzę przez chwile na czoło i nawet udaje nam się dojść grupę m40, a ci całkowicie zaskoczeni naszym tempem dołączają i tak pokonujemy razem podjazd. Trochę przepychu, ale 152 po raz kolejny podkręca a za nim ruszają jego rywale. Ja również postanawiam dołączyć tak jak założyłem wcześniej + rywal z mojej grupy.

Wjeżdżamy na szczyt, przydaje się chwila odpoczynku i kolejny zjazd. Na przed ostatnim okrążeniu czuje że coś może sie wydarzyć ale póki co spokój, mijamy początek podjazdu i dojeżdżamy do pierwszego sztywnego momentu, tu obok mnie jedzie jak się później okazuje zwycięzca m40, nagle patrze a ten wbija ząbek w górę i ciśnie lewą stroną. Momentalnie to samo robi reszta, ale ja odpuszczam – to było zbyt samobójcze jak na mnie ;) Widzę kolegów 100m przed sobą ale nadal ich nie dochodzę za to 1km przed metą łapie mnie inna grupa z dużo niższymi numerami. Udaje się trzymać razem z nimi, wyglądam za numerami ale nigdzie nie widać bezpośredniego rywala z mojej kategorii. Jest dobrze, jeszcze tylko jedna pętla i będzie pięknie. Zjazd trochę nas podziela, w oddali a dokładniej na szczycie zbiornika widzę moich poprzednich towarzyszy. Na całe szczęście mała grupka z którą teraz jadę nadaje mocne tempo a ja za wszelką cenę próbuję utrzymać ich tempa.
Do ostatniego podjazdu podchodzę już całkowicie solo, nie patrzę na nic tylko gnam co sił w nogach do góry. Zostawiam za sobą towarzysza z numerem 153 (drugie miejsce amator 1) ale 152 jest poza zasięgiem. Mijam nawet dwóch zawodników ze swojej grupy co trochę mnie dezorientuje (dubel?)ale nie widzę z ich strony reakcji. Tym sposobem wjeżdżam na linię mety jako pierwszy pośród Amator 2 i zyskuje miano Mistrza Polski (ale to dziwnie brzmi) tej kategorii z czego jestem mega szczęśliwy:) Na koniec jeszcze krótki rozjazd z kolarzem o którym wcześniej wspominałem czyli 152 i obserwowanie reszty rywali. Czekam póki co na wyniki ale jak zwykle są opóźnienia. Z tego co mi wiadomo wyszło fajnie pośród amatorów open– miejsce drugie w kolejności daje radochę a i żona zadowolona jak nigdy ;) Wyniki są tu Gratulacje dla Pawła za trzecie i Fredka za równie dobry start w tych zawodach.



Podium:












Dane wyjazdu:
27.60 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:879 m
Kalorie: kcal

Klasyk Karkonoski 2014 /PRO / DNF:(

Niedziela, 31 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 20

Rajcowałem się tymi zawodami już od zeszłego roku, a kiedy nadszedł dzień startu mogłem sobie powiedzieć że czas sprawdzić nogę na tej rzeźnickiej pętli. Ominę w opisie informacje o rozgrzewce i sektorze bo to mało istotne, a skupię się bardziej na samym starcie. Ruszyliśmy równo o 9, jadąc chwile po kostce brukowej ale co poniektóry cwaniak przeciskał się chodnikiem. Do Orlenu w Podgórzynie holował nas wóz techniczny po czym nastąpił start ostry. Tempo ruszyło mocne, czołówka uformowała się już na pierwszym podjeździe a mnie przyszło jechać gdzieś w połowie stawki. Na podjeździe starałem się przeciskać do przodu ale nie było to proste. Puls też był wysoki a najtrudniej oczywiście było na ostatnim kilometrze do drogi sudeckiej. Na szczęście potem chwila zjazdu i grupa się trochę rozszarpała. Po ponownym nawrocie na drugą pętlę tempo nieco spadło, a ja wracałem na swoje obroty przez co na najtrudniejszym podjeździe jechało się mi dużo lepiej. Przyszła pora na zjazd i jak się później okazało...ostatni zjazd tego dnia. Niestety złapałem kapcia i wszystko poszło się walić. Nie będę opisywał swojej złości bo nie warto, ale to był mój błąd gdyż liczyłem na fuksa z oponą choć wiedziałem, że jej stan nie był rewelacyjny. Teraz mam za swoje i muszę się z tym pogodzić. Za tydzień GMPM w Sosnówce więc będę miał dobry powód żeby odreagować :) 



Dane wyjazdu:
5.10 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:332 m
Kalorie: kcal

CZASÓWKA IZERSKA 2014

Sobota, 30 sierpnia 2014 · dodano: 31.08.2014 | Komentarze 0

Pierwotnie miało mnie nie być na tej czasówce, ale wszystko ułożyło się tak, że zajechałem wraz z Fredkiem do Szklarskiej Poręby. Musiałem sobie odświeżyć pamięć bo kiedy ostatnio tu jechałem minęło 8 lat (trasa Pętli Karkonosko-Izerskiej) i zdążyłem już zapomnieć szczegóły tej trasy. Czasówka trudna, i żeby było śmiesznie start od razu z dużego nachylenia. Taka sytuacja znacznie utrudniała kolarzom start więc szkoda że organizator nie pomyślał trochę by wszystkim ruszało się lepiej. Długo czekałem na swój start, a kiedy już nadszedł to zaczęło padać. Ruszyłem spokojnie, stopniowo rozkręcając tempo. Właściwie im dalej tym lepiej mi się jechało ale nie przełożyło się to na wynik gdyż w ostatecznym rozrachunku zająłem uwielbiane 4 miejsce :) Muszę poczekać kilka dni na oficjalne wyniki to się przekonam jak stoję w generalce. Na pewno ostatnie dwie czasówki w Wojcieszowie i Gorzanowicach trzeba pojechać świetnie by można było myśleć o czymś więcej. Według garniaka zrobiłem dziś czas 17:40. Po pojawieniu się oficjalnych wyników umieszczę je na stronce. 
A.D. 02.09.14
Właśnie się dowiedziałem że byłem trzeci na czasówce a nie czwarty... :/ Błąd sędziego został mu wybaczony :) 
Wyniki 


Krzywy i Fredek czyli grupa Lubawska ;)

oraz pierwsza 5-tka...


Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:582 m
Kalorie: kcal

WJAZD NA OKRAJ 2014

Piątek, 15 sierpnia 2014 · dodano: 16.08.2014 | Komentarze 1

To już mój ósmy start we Wjeździe na Okraj, organizowanym od niepamiętnych czasów. Czasówka w przeciągu 10 lat przerodziła się w ogólnopolską imprezę przyciągającą rzesze kolarzy żądnych wygrania, poprawienia swoich czasów jak i tych którzy po prostu chcieli wjechać pokonując swoje słabości. Dla mnie ta czasówka to nic innego jak sprawdzenie się z najlepszymi ale tej drugiej dziesiątki gdyż co roku mierze w poprawę poprzedniego czasu a że ostatnio strzelam w 35 minut to cel jest niezmienny :) Nie ma co ukrywać, czas z roku na rok wykręcam minimalnie gorszy (chyba się starzeje ;))) a w tym roku wyszło 7s w plecy do roku ubiegłego. Ogólnie jechało mi się bardzo dobrze, szczególnie od rozdroża ale najwidoczniej przespałem nieco początek i stąd owa strata. Z wyniku jestem zadowolony, i wierze że za rok utrzymam ten czas w nogach.
Wyniki czasówki
Mój czas:
00:35:46.60 min.
OPEN: 22/161
KAT: 10/40




Dane wyjazdu:
130.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1974 m
Kalorie: kcal

KRAKONOŠŮV CYKLOMARATON 2014

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 1

W końcu, w ten dzień, nadeszła dłuugo wyczekiwana chwila czyli kolarska uczta zwana Krkonosuv Cyklomaraton (choć z maratonem nie miala nic wspólnego). Pierwsza informacja o tym wyścigu pojawiła się stosunkowo dawno bo w marcu podczas grupowego treningu po Czechach. Wieść o nim, nadeszła od samego Macka który mile nas zaskoczył. Analizując w domu etap jaki czeka nas 02.08 stwierdziłem bez zbędnych kalkulacji-to będzie rzeźnia:) I tak też było dzisiaj, bowiem na starcie stawiło się dokładnie 303 kolarzy-w tym ja;), którzy mieli do pokonania bardzo wymagający 130km etap. Dodatkowo pięknie grzało słońce co mnie akurat cieszyło bo zdecydowanie wole taką pogodę a niżeli miałoby lać co w połączeniu z długimi, wąskimi a przede wszystkim leśnymi zjazdami o wypadek byłoby nietrudno. Dodam , że do Trutnova gdzie miał miejsce start i meta wybraliśmy się w gronie 3 osobowym tj, Maciek, Fredek i ja. Poza tym zawitał też Paweł z Kowar i Ariel z Jeleniej co dodawało naszemu gronu dodatkowej pikanterii:) Tyle tytułem wstępu, czas po opisać co działo się na trasie, a działo się dużo.


Od momentu startu poszło mocne tempo i tak aż do długiej prostej na Vlcice gdzie wóz techniczny nas eskortował. Od tamtej pory był tylko ogień, a czołowa grupa znikła nim się obejrzałem. Mimo to grupa w której ja jechałem szła bardzo ostro i Vlcice minęły nim sie obejrzałem. Niestety trochę się poszarpało i trzeba było gonić pierwszą grupę za czołówką. Po mądrej jeździe na zmianach moja 8 osobowa grupa doszła ich u podnóży Babi. Można było chwile odetchnąć bo do tego miejsca nieco przesadziłem z wysiłkiem. Pod Babi wdrapaliśmy się dość fajnie, a za plecami na nasz plus mieliśmy spokój. Trasa w kierunku Lubawki to już sama przyjemność, nie ma tu żadnych górek a leci się w miarę prosto albo z góry. Żeby nie było za pięknie bo tak nigdy przecież nie ma, w momencie kiedy zbliżaliśmy się do mostku tj miejsca gdzie przeważnie się spotykamy i gdzie był właściwy skręt w lewo w stronę Szczepanowa nasz prowadzący motocyklista dał ciała bo pojechał prosto aż do dworca a kiedy się zorientował...było już za późno. Musieliśmy jechać przez miasto i nawracać co spowodowało dużą stratę czasu, a kiedy już dojechaliśmy ponownie do właściwego skrętu od Czech nadciągała fala tj druga duuuża grupa. Niestety, doszli nas jeszcze przed Szczepanowem i tak się połączyliśmy. We wspomnianej wiosce, mamy nielubiany przeze mnie podjazd który pokonuje z płyty co rzadko mi się zdarza. Stopniowo przeciskam się prawą stroną i dojeżdżam niemal na sam przód co ułatwia mi późniejszy zjazd do Miszkowic. Myślę sobie, zostanę tu dłużej i jadę gdzieś na 5-8 pozycji. Im bliżej rozdroża tym tempo mocniejsze, ja sam czułem że to trochę nie na mnie i odpuściłem jadąc swoim tempem. Tracę więc kontakt z czołówką pościgową co jak się okazuje przepada bezpowrotnie.


Można się zastanawiać czy nie powinienem był utrzymać pozycji co później ułatwiło by zjazd z Okraju...a może bym się na tyle ujechał że późniejszy Pec okazałby się klęską? Wybrałem więc wspomniany pierwszy wariant i pojechałem swoim tempem. Na szczycie Okraju pobrałem w biegu bidon i puściłem się w dół. Niestety tak jak myślałem w samotności i pod duży wiatr będzie ciężko. Stopniowo zbliżałem się do dwójki kolarzy i na pierwszym krótkim wypłaszczeniu w koncu ich doszedłem. Od tej pory lecieliśmy po zmianach ale to poszło na nic gdyż tuż przed skrętem do Peca doszła nas grupa 6 osobowa. Teraz czas na najważniejszy moment wyścigu-wspinaczka na Prazską Boudę. Do podnóży Peca idzie nam dobrze, zmiany jak należy i w końcu jest, właściwy podjazd a właściwie wspinaczka. Mając w nogach 75km, mocne tempo czułem że to będzie wóz albo przewóz. Żeby było śmiesznie, tuż przed pierwszym "sztywniakiem" poczułem delikatnego skurczybyka. Na całe szczęście odpuścił ale zaginałem się mocno aby wjechać ten podjazd jak należy. Przede mną kolarze śmigali zygzakiem, i nie inaczej było ze mną. Momentami krótkie 30% dawało tak w dupe że miałem koszmarne myśli. Podczas treningu ten podjazd robił na mnie niesamowite wrażenie ale teraz jego moc była większa o 100%. Najsztywniejszy moment przetrwałem, potem było już tylko 11-15% bo co to jest...Przy okazji muszę podziękować Wackowi który stał w tym miejscu. Poratował mnie wodą choć sporą jej część wylał i na mnie tak, że aż przeszły mnie dreszcze. Każdy robił ten podjazd własnym tempem, tu nie było ścigania tylko walka ze samym sobą. Czułem się jak pod Alpe d Huez w 2007 roku :) tyle że tam miałem 14km do wjechania i też było super;)


Zmordowany wjechałem na szczyt pobrałem jakiś napój w kubku który niemal od razu mi się wylał bo nie mam zwyczaju stawać przy bufetach. Picie w biegu podczas "koślawego" zjazdu to nie picie. Chwile trudnej szosy i znowu podjazd, ale krótki. Dalej to już praktycznie downhill wąską, górską drogą ale jakże zadbaną. Jechałem pewnie, choć i tak trafił się gość który mnie doszedł i z którym pokonywaliśmy ten zjazd po zmianach. Po dojechaniu do Dolnego Dvoru minąłem bufet uznajac ze wody mi wystarczy-błąd. Czech się zatrzymał a ja i tak musiałem na niego poczekać więc trochę żałowałem. Poszliśmy po zmianach, po mocnych zmianach żeby dość jakąś grupę ale niestety nic z tego nie wyszło, za to nas dopadło 6 kolarzy z którymi jechaliśmy dalej. Pole golfowe, bo tu nas dorwali, był kolejny podjazd, już nie tak groźny ale jakże wyczuwalny mając w nogach poprzednie góry. W pewnym momencie się zszokowałem, dopadły mnie dwa mocne skrórcze w obu nogach tuż nad kolanami. Szok, czegoś takiego jeszcze nie miałem i naprawdę się zmartwiłem. Wstałem z siodła i kręciłem, na spokojnie i puszczały, na siedząco jednak nawrót i tak w kółko. Przetrwałem ten trudny moment i szykowałem się do niebezpiecznego zjazdu. Trasa na tym odcinku wąska i obdarzona wieloma zielonymi znakami (dziury). Wiedziałem co mnie czeka i nie pchałem się do przodu. Jechałem spokojnie z tyłu i na całe szczęście. Jeden z naszych jechał tak ostro że nie wyrobił zakrętu i poszedł niczym Armstrong prosto w dół po trawie. Dopadł nas w okolicach Rudnika i jak się okazało kompletnie nic mu się nie stało;)


Od tego miejsca kierowaliśmy się w stronę Mladych Buków. Tempo mocne, zmiany jak należy tyle że beze mnie i Pawła B. Obaj czuliśmy ten wyścig mocno w nogach i grzecznie siedzieliśmy na tyle. Dojechaliśmy do Vlcic już bez dwóch kolarzy którzy odpadli przez mocne tempo. Na zjeździe znowu zrobiło się niebezpiecznie bo o mało Czech na mnie nie wpadł na jednym z zakrętów. Skończyło się na strachu. Teraz pozostał hopkowaty teren aż do Trutnova, ze dwa razy wyszedłem na zmianę żeby chociaż trochę wspomóc naszą grupę i w jakims sensie podziekowac za pracę. Do mety nic się już nie zmieniło, całą grupką pofrunęliśmy ku mecie. Arrive:) 
Wyścig organizacyjnie na 5, niczego nie brakowało, po raz enty można napisać jak świetnym wzorcem są dla nas czeskie wyścigi. Krkonosuv dał mi ostro w kość, ale też mocno podbudował i zmotywował do jeszcze większej pracy na treningach. Na pewno wrócę tu za rok bo to impreza najwyższej rangi. Pozdrowienia dla wszystkich chłopaków z którymi dziś startowałem.

Foto: http://www.krakonosuvcyklomaraton.cz/
Czas: 04:08:32
Miejsce: 69/303 (open)  29/108 (kat.)
AVG garmin: 31,7km/h
Pełne wyniki



Dane wyjazdu:
3.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Czasówka Szybowcowa 2014

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 07.06.2014 | Komentarze 3

Piękna patelnia przywitała wielu kolarzy którzy stawili się w Jeżowie Sudeckim. Temperatura sięgała 30 stopni wiec istna masakra, ale lepsze to jak deszcz. Wraz z Fredkiem przyjechaliśmy na szybowcową w ostatniej chwili. Pierwotnie nie dostaliśmy zgody na start bo zjawiliśmy sie na styk,  ale po rozmowie z sędzią wszystko poszło już gładko. Nasze numery to 96 i 97 i musimy ruszać na samym końcu. Pora startu gdzieś około 16:40, odliczanie i rura. Od początku ruszyłem ostro, może i za ostro, potem starałem sie jechać w miarę równo ale im bliżej mety tym "trybiki" szwankowały bo nie mogłem depnąć należycie. Końcówka czyli tak z 1 km do mety zawalony w skrócie ujmując sprawę. Czas na mecie 8:43 czyli gorzej o 7 sekund jak w roku ubiegłym. Ogólne tragedii nie ma bo znam swoje miejsce w szeregu:) Osobiście polecam czasówki karkonoskie (pomijając startowe 40 zł i brak jakiegokolwiek pakieciku startowego) bo można sprawdzić się z wieloma kolarzami i poczuć smak rywalizacji w naszym pięknym regionie.
Wyniki
p.s.
No i wyszło fajnie, przynajmniej w kategorii niezrzeszeni. Miejsce drugie na 10 startujących. Szkoda że nie zostałem na dekoracje , ale cóż, musiałem wracać do domu...



Dane wyjazdu:
66.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1108 m
Kalorie: kcal

Klasyk Radkowski 2014

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 6

Udział w Radkowie do końca niepewny, ale ostatecznie udało się wystartować. Wczesnym porankiem ruszyłem wraz z Grześkiem i już na dzień dobry pogoda zapowiadała sie na bardzo ładną. Niestety na miejscu przywitało nas szare i zamglone niebo i tak już zostało do końca. Do Radkowa przyjechał też ksiądz Olek oraz Paweł z Markiem więc fajna gromadka:) Tuż przed startem który miał miejsce o 9:02 zaczęło padać. Zrobiło się trochę chłodno ale zdecydowałem się pojechać na krótko i była to trafna decyzja. Ruszyliśmy...

Tempo jak na początek takie sobie, więc dopiero koło Wambierzyc i Chocieszowa zaczęliśmy się rozkręcać. Pierwszy sprawdzian grupy w jakiej przyszło mi jechać to podjazd pod Batorów. Już na jego początku tempo narzucił Paweł Bury i nr 274. Nie czaiłem się za wiele i również dołączyłem. Tempo było na tyle silne że zostawiliśmy całą resztę. Po jakiejś chwili dołączył jeszcze nr 273 i 264 (kolega startował 2 minuty przed nami). Im blizej szczytu tym mniejsza stawala sie nasza grupka. Tuż przed końcem podjazdu zostało nas już tylko trzech: ja, Paweł Bury i nr 264. Zjazd to już nieporozumienie ale tak jest co roku więc nie bede sie rozpisywał. Każdy jechal swoim tempem. Nie minęła chwila a dogonił mnie 274, a że kolegi odpuścić nie wolno to starałem sie go trzymać na odległość. Ucierpiał na tym rower (całkowicie urwał się i odpadł mi  koszyk z pełnym bidonem) bo dziury zaliczałem na prawo i lewo.

Na wypłaszczeniu było już nas więcej, czyli grupa 5 osób z podjazdu pod Batorów. Pamiętając podwójny defekt w ubiegłorocznym klasyku, za wszelką cenę chciałem uniknąć podobnego zdarzenia w tym roku a było to na odcinku kolo Złotna. Na przed ostatnim podjeździe który miał miejsce jeszcze przed Kudową odpadł 273 i została nas już tylko czwórka. Wiedziałem, że wszystko się rozegra na ostatnim, ale i najfajniejszym jak dla mnie podjeździe - na szczyt Karłowa. Tempo jak zwykle mocne, na przemian Pawła Burego i moje. Tego wszystkiego nie wytrzymał groźny konkurent czyli nr 274 i została już nas trójka.



Przed zawodami założyłem, że jak będę się czuł na siłach to postaram sie depnąć mocniej albo po prostu spróbuję odjechać towarzyszom. Podjazd trwał i trwał, a nasza trójka dzielnie trzymała się razem. Co chwile tempo było podkręcane i z pewnością wyszło nam to na dobre. Mój plan odjazdu odstawiłem na bok, Paweł Bury trzymał się dobrze a nr 264 pomimo dobrej formy miał do mnie 2 minuty straty więc spokojnie czekałem dalej. Wiedziałem też podczas wyścigu, że Paweł nie czuje się najlepiej na zjazdach tak więc miałem swój chytry plan i go zrealizowałem ;). Początek zjazdu jechaliśmy jeszcze we trzech ale później zdecydowałem się zaryzykować i pojechać odważniej (czytaj nierozsądnie). Nie jest to mądre i nie polecam takiej jazdy bo były tego dnia wypadki, ale w moim przypadku zdało to egzamin w 100%. Przed Radkowem miałem jeszcze długą prostą i tu za wszelką cenę starałem się jechać jak najszybciej. Paweł wraz z 264 mogli pojechać po zmianach i mógłby być kłopot. Ostatecznie plan się powiódł i dojechałem do mety samodzielnie. 

Z wyniku jest bardzo zadowolony, z trasy już zdecydowanie mniej, i jeszcze raz dogłębnie przemyśle start w przyszłym roku. Dziury na tej trasie to prawdziwa katastrofa. W dodatku pełno błota i w ogole, także wyścig ten przypominał przełaj, a nawet podchodził pod mtb. Dobra, był to typowy klasyk ale muszą organizatorzy zadbać o niektóre odcinku bo inaczej to nic z tego nie będzie. Poza tym siabada i do przodu. 

Wyniki

Klasyfikacja:
6 (open), 2 (kategoria m3)
czas: 02:08:59h
avg: 30.24km/h


Dane wyjazdu:
6.25 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:244 m
Kalorie: kcal

Czasówka Vlčice – Hrádeček

Środa, 30 kwietnia 2014 · dodano: 30.04.2014 | Komentarze 0

Całkiem spontaniczny wypad do okolic Trutnova na czasówkę z cyklu "Vrchařská liga". Wczoraj Paweł podrzucił temat startu, więc pomyślałem że warto spróbować no i nie żałuję bo było szybko i sprawnie:) Wyruszyłem praktycznie po pracy i przyjechałem na 30 minut przed startem. Na time triala stawiło się sporo zawodników, więc jakiś poziom rywalizacji miał miejsce:) Oprócz mnie i Pawła był też Fredek z którym miałem okazję wyruszyć do miejsca startu czyli Vlcic. 
Wynik pozostawia wiele do życzenia, aczkolwiek nie ma co się tym specjalnie przejmować wszak to tylko zabawa a że człowiek pojechał najlepiej jak umiał, to tak już wyszło:) Miejsce 11/15 w mojej kategorii, zaś czas wyniósł: 14,13min. 
Licznik włączyłem chwile po starcie i tak samo zapomniałem wyłączyć chwile za metą- jakiś taki śnięty dziś byłem...;)