Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
67.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1100 m
Kalorie: kcal

KLASYK RADKOWSKI 2012

Niedziela, 6 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 2

Sobota, godzina 6 - wyjazd do Radkowa na debiutancki Klasyk Radkowski. Długo wyczekiwany maraton, gdyż odbywa się na terenie który bardzo mi odpowiada więc pozostaje tylko godnie zawalczyć o jak najwyższą lokatę. Pominę temat grup startowych gdyż nie zwracam na nie uwagi, o czym wspomniałem już podczas opisu maratonu trzebnickiego.
Od samego początku, ten stosunkowo krótki ale wymagający etap planowałem pojechać indywidualnie nie licząc na czyjeś koło.Start nastąpił o godzinie 8:54, moja grupa od razu sie "rozszarpała" a jedyny kolarz który dotrzymał mi towarzystwa dotrwał do okolic za Wambierzycami, a może i wcześniej...nie pamiętam:)
Starałem się pojechać bardzo mocno szczególnie na samym początku, i tak szło całkiem dobrze bo udawało się minąć sporo kolarzy. Tuż przed szczytem pierwszego trudnego podjazdu minąłem Erwina, kolegę z Wałbrzycha oraz gościa z którym rywalizowałem w małej grupce w Trzebnicy. Sapał jak parowóz więc czułem, że łatwo go będzie "dobić" jeśli podejmie walke...Oczywiście tak też się stało, przez chwile słyszałem jak dyszy ze zmęczenia i trzyma się koła, nie mniej jednak zmian z jego strony nie było. Wbiłem więc niższą zębatkę z tyłu i heja. Sapanie ustało a ja zbliżałem się do nieprzyjemnego i dziurawego zjazdu. Tu - mam na myśli zjazd, po raz pierwszy i ostatni dałem się wyprzedzić, ale jak można na takim "serze szwajcarskim" podjąć walkę kiedy bardzo łatwo przebić oponę nie wspominając o konkretnym defekcie roweru. Kolega który mnie minął cisnął w dół niczym pocisk nie zwracając uwagi na dziury w drodze. Trzeba przyznać że był bardzo odważny i chyba nie liczył się z możliwą "awarią";) Szybko zniknął mi sprzed oczu. Myślałem, że już go nie dogonię i nawet pogodziłem się z tą myślą ale nie uprzedzajmy faktów.
W dalszej części nieco się wypłasczało a ja czułem się o dziwo dobrze. I tak dotrwałem do kulminacyjnego podjazdu pod Karłów. Nóżka dalej dobrze podawała a to napawało optymizmem, że czas może być dobry. Zaznaczam i to szczerze, że od startu do mety, nie zwracałem uwagi na czas a jedynie zerkałem na kilometrarz. Podjazd pod Karłów był specyfinczy, i do bólu przypominał mi ten pod Przełęcz Kowarską i Jugowską. Jechało się świetnie a że siła nadal była dostrzegłem w niedalekiej odległości mojego teoretycznie najbliższego i pewnego rywala który wcześniej łyknął mnie na "dziurawym" zjeździe. Widać było, że jest dobry bo mijał kolejnych kolarzy bez problemowo. Ja zaź starałem się go dogonić jeszcze przed szczytem choć tak naprawdę nie miałem pojęcia ile szczytu jeszcze zostało. Systematycznie go doganiałem aż w końcu wyprzedziłem. Po chwili jednak zorientowałem się, że tak łatwo nie będzie.
Kolarz z Bielawy okazał się być dla mnie godnym i w końcowym rozrachunku lepszym rywalem. Trzymał mi koła dzielnie więc postanowiłem zrobić to samo co z poprzednim "sapaczem" czyli wbiłem koronkę niżej i ruszyłem. O ile w pierwszym przypadku zdało to egzamin o tyle w drugim niestety już nie:) Bielawianin dotrzymał mi kroku i jeszcze wyprzedził. Tym razem to on rozdawał karty i łatwo nie było. Widziałem jak próbował mnie zgubić ale zapomniał, że ja też mam chrapkę na dobry wynik i łatwo się nie poddam:) Dojechałem po chwili do niego i zasugerowałem żebyśmy poszli na zmiany. Spytałem go o kategorie i godzinę startu. Na moją niekorzyść wystartował 2 minuty po mnie i był tej samej kategorii. Niedługo potem czekał na nas zjazd. Niestety ja zjazdowcem nie jestem i nie mogłem już tych dwóch minut odrobić.
Do mety wjechaliśmy praktycznie razem ale jeszcze nim to nastąpiło uścisnęliśmy sobie dłonie i pogratulowaliśmy dobrej jazdy. Takich rywali się ceni, i miło jest później wspominać. Ostatecznie na mecie osiągnąłem 3 czas w swojej kategorii a w generalnej byłem 5. W końcu zaliczyłem pudło ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że do mety dojechałem szczęśliwie i bez defektu.
W najbliższym czasie nie planuje żadnych maratonów a jedynie zamierzam wykorzystać chwile czasu po pracy by podtrzymać kondycje.


Dystans: 67,57km
Czas: 02:15:55
AVG: 29,58
MAX SPEED: 66.14
KATEGORIA OPEN: 5/120
KATEGORIA M3: 3/18

MAPA:


Ja z Pawłem i Moniką:

Od lewej Erwin, ja i ksiądz Olek:

Krzywy ze swoimi podopiecznymi czyli Viranque i Krisem ;)):




Komentarze
Tomek Bielawa | 08:29 czwartek, 10 maja 2012 | linkuj Cześć Marcin tutaj Tomek z Bielawki, kręcilismy ostatnie km razem w Radkowie.
W tą niedzielę jest wyścig po górkach w Dzierżoniowie 100km. Moze pojedziemy razem? Wpisowe tylko 5 zeta.

Pozdrawiam i napisz
tomichalak@onet.pl
Virenque
| 18:10 niedziela, 6 maja 2012 | linkuj Przede wszystkim gratulacje za wynik, masz pucharek - jest co postawić na półce i żonie pokazać :)
Apropo tego gościa to możliwe, że dzięki temu że rywalizowaliście w ostatecznym rozrachunku mocniej pojechaliście cały ostatni podjazd niż byście zapodali na solo, co również przełożyło się na końcowy wynik.

I taka uwaga techniczna, jak dajesz dłuższy wpis na bikestats rób akapity - przyjemniej i łatwo się wtedy czyta :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa oniec
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]