Krótko w cyfrach...

IMIĘ: MARCIN
NAZWISKO: KRZYWONOS
MIASTO: LUBAWKA
WIEK: 33
WZROST: 183
WAGA: 84
NAJWYŻSZY ZDOBYTY SZCZYT: 2645m
PODJAZD NO1.-EU: ALPE D'HUEZ
PODJAZD NO1.-PL: PRZEŁĘCZ KARKONOSKA
Strona główna

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy krzywy.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
121.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:1970 m
Kalorie: kcal

Maraton Liczyrzepa 2012

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 09.09.2012 | Komentarze 3

Właściwie tytuł wpisu powinien raczej brzmieć Liczyrzepa-jazda indywidualna na czas. Bez dwóch zdań maraton ten ułożył się niemal od początku w taki właśnie sposób. Przyjazd na miejsce chwile po 8 rano, pobranie numeru i chwila na poskładanie sprzętu. W miedzyczasie obserwuje kolegów startujących o 9:00 i 9:05 czyli Krisa i Viranque. Pogoda w kratke, czasami popadauje ale chmury ciągle wiszą i nie wróżą poprawy. 9:30 smigamy z Grześkiem na szybką rozgrzewkę i zaraz powrót na start gdzie nasza grupa rozpoczyna o 9:45. Los sprawił że Grzesiek, Tomek vel Platon z Husarii i ja trafiliśmy do tej samej grupy.

Na starcie oczywiscie deszcz ale chyba wszystkim on był już obojętny bo tak czy siak przed nami długa trasa. Od początku ruszamy mocnym tempem, konkretnie Platon i ja, Grzesiek jeszcze doskakuje ale pod Zachełmie zostaje i słusznie bo jazda swoim tempem jest rozsądniejszą decyzją zwazywszy że w tym sezonie przejechał mało kilometrów. Tak więc ja i Platon jechaliśmy na zmiany pod pierwsze wzniesienia. Zjazdy nie było już tak przyjemne, gdyz wąska i mokra droga nie pozwalały na wiele. Mimo to Tomek odważnie zjeżdzał z Przesieki a ja dość mocno asekuracyjnie, byle do mostku i w prawo gdzie zaczynał się drugi podjazd tego dnia. Tu przez chwile tj. do rozdroża dróg na Borowice i Sosnówkę Górną jechaliśmy razem. Dalszą szczęść jechałem już sam, i swoim tempem. Kręciło się dobrze więc nie widziałem powodu aby zwalniać tempo i tak aż do Karpacza. Tu byłem ciekaw jak wygląda ruch samochodowy i pieszy bo jakoś trzeba będzie się przecisnąć przez środek "cykolnu" Tego dnia tragedii nie było, jak porównać do zeszłego tygodnia. Mimo to auta i ciuchcia skutecznie blokowały przyjemność szybkiego zjazdu. Może to i dobrze, bo łatwo się przejechać na tym odcinku. Niedaleko biedronki dojechałem do dwójki kolarzy którzy przeciskali się koło aut. Udało się czmyknąć lewą stroną i zaraz miałem skręt na Ścięgny. Koledzy doczepili się koła i suneliśmy w kierunku Kowar. Szkoda że tak rzadko szli na zmianę bo to zawsze byłby jakiś odpoczynek. Na prostym odcinku z Kowar, była chwila na wcięcie prowiantu poczym skręciliśmy w prawo i w lewo w kierunku drogi głodu. Za mną pozostał już tylko jeden gość i trzymał się dość długo, powiedzmy do parkingu przed własciwym skrętem na stromy odcinek. Tu postanowiłem mocniej podkręcić tempo i tak zostałem bez ogona.

Dalsza część to wspinaczka na najwyższy punkt tego dnia czyli Przełęcz Okraj. Końcowy wynik wjazdu wyszedł mi bardzo fajnie bo 39.02 min. i dał miejsce 7 w open i 2 w kategorii. Szybki nawrót i zjazd w dół. Mijam się z Platonem i widzę też Adriana Brychcego który startował 5 minut po mnie. Ta sytuacja wywarła na mnie większą presję i zmobilizowała do mocniejszego depnięcia które chciałem zostawić na odcinek pod kowarską. Dodatkowo rozpoznałem Przemka Furtka więc co tu dalej pisać...:) Widziałem też Grześka co zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Zjeżdzałem więc bardzo szybko i tak samo na Miszkowice. Tam minąłem Interkolowca ale jakoś nie było inicjatywy do wspolnej jazdy. Kręciłem więc dalej swoim tempem. Tu wzmógł się też wiatr i w niektórych momentach było ciężko. Najważniejsze aby tak nie wiało na prostej do Szarocina i oby jak najszybciej dojechać do Leszczyńca gdzie zaczyna się podjazd pod Kowarską - pomyślałem. Jakoś udało się utrzymać właściwe tempo do wspomnianej wioski i dalej trochę przycisnąć. Za chwile miałem zjazd do Kowar więc i na nim nie było co oszczędzać sił. Cały czas miałem na uwadzę grupę Platon-Brychcy której się obawiałem. Rzadko bo rzadko ale czasami zerkałem za siebie czy aby ich nie widać.

Za Kowarami przy skręcie w prawo na Gruszków mijam Mariusza Wojtczaka z Zielonej z którym miałem przyjemność jechać w grupie rok temu. Krótka wymiana zdań czy jedzie ze mną ale podajemy sobie tylko ręke i adios. O dziwo Wojków jakoś podjeżdzam ale już nie tak ładnie jak poprzednie górki. Trudno się dziwić, w końcu w nogach już coś zostało. Lekko pobolewa mnie prawe kolano co całkowicie mnie zaskakuje bo raczej nigdy tego nie czułem. Chwile to trwa ale na zjeździe puszcza więc na całe szczęście nie jest źle. Ten odcinek zjazdu nie jest niestety najlepszy i muszę jechać rozważnie by nie złapać kapcia. Jest ok i powoli zbliżam się do Łomnicy. Ponownie lookam czy nie ma wspomnianej grupy za mną ale cisza więc git. Za niedługo mam skręt w prawo i na Jelenią a potem tylko Staniszów. Tam nie będzie oszczędzania- pomyślałem. Z głównej drogi na Jelenią mam skręt w lewo ale pech chce że jedzie sznur samochodów. Denerwuje mnie fakt że obok stoi dwójka fotografów i nie mogą chociaż zatrzymać na sekunde aut. Mogę sobie ponarzekać w duchu ale nic to nie daje i w koncu ruszam. Kręce coraz mocniej ale też nie jest to już ta moc co wcześniej.

W Staniszowie mykam równo, z nadzieją że nikt mnie nie dojdzie. Podjazdy są dla mnie zbawienne bo na płaskim nigdy samemu nie jest łatwo. Zabawna sytuacja ma miejsce w Staniszowie kiedy z lewej strony mijam dwie małe dziewczynki które wręcz klękały pokrzykując żebym rzucił im bidon. Ja jak jakiś łoś, nie rzucam przez co mam cholerne wyrzuty sumienia:) No nic, trzeba dalej cisnąć, i po chwili mam piękny zjazd do głównej na Podgórzyn. Skręcam w praco i ile sił w nogach ostatni mały pagórek a potem już zjazd i prosta do mety. Raz za zjazdem obracam się za siebie ale nadal nikogo nie widzę. Banan na twarzy i skręt w prawo do bramki końcowej. Jak się okazało warto było cisnąć w końcówce bo zyskałem cenne minuty choć Brychcego i tak nie wyprzedziłem w generalnej.

Suma sumarum jestem bardzo zadowolony z wyniku jaki wykręciłem. Trasa ta kosztowała mnie masę siły którą władowałem by zyskać te 7 miejsce. Najważniejszy jest jednak udział i dobra zabawa której tu nie brakowało. W końcu mogłem pohasać na zawodach w swoim rejonie co nie zdarza się często. Gratuluje wszystkim kolegom z bikestats, nie wymieniając ich po ksywie. Fajnie było się z wami spotkać, pościgać i pogadać. Za rok znowu będzie okazja by wspólnie zdobywać górki i niziny naszego kraju.
Wyniki
CZAS:04:01:35.86
AVG:30.05 km/h
OPEN:7/145
KATEGORIA:3/37
PREMIA-KOWARY_OKRAJ:00:39:02.40

MAPA:



Komentarze
Platon
| 06:34 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Ten skręt w lewo na główną to była masakra, prowadziłem tam, musieliśmy stanąć bo sznur aut jechał z prawej i wiele skręcało w lewo. Wkurzyłem się, ruszyłem i wymusiłem pierwszeństwo. Kierowca osłupiał co ja robię i stanął, a wtedy Adrian z Robertem przejechali :D
Virenque
| 19:59 niedziela, 9 września 2012 | linkuj Gratulacje, piękny czas wykręciłeś !! Szkoda, że nas los do jednej grupy nie przydzielił, bo byłoby ciekawie :)
Miło było się spotkać i pogadać. Teraz to pewnie do zobaczenia dopiero w przyszłym roku :/
kris91
| 12:16 niedziela, 9 września 2012 | linkuj No i widzisz jednak mnie porobiłeś :D A nie mówiłem ? :p

Gratuluję świetnego wyniku :) Dałeś nieźle czadu! I faktycznie warto było przyjechać, nie żałuję w ogóle, super maraton..

Do zobaczenia! Może na zakończenie lata ? ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa emchl
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]